Gdy na niego patrzymy, jak wygląda świat w roku 1960, zaczyna się on zmieniać. more_vert. open_in_new Link to source
Indiańska rodzina tworzyła jedność religijną i gospodarczą. W jej ramach realizowano także normy społecznych zachowań, zachęcające do dzielenia wszystkiego z krewnymi i powinowatymi, współpracy i udzielania sobie pomocy. Przestrzeganie zasad etyki było podstawowym warunkiem osiągnięcia satysfakcji w życiu jednostkowym i zbiorowym. Dziecko zajmowało pierwszoplanową pozycję w kulturach indiańskich, uważane było za największy dar, jaki otrzymują rodzice i całe plemię. Każdemu dziecku przysługiwało prawo do własnego miejsca w domu i pożywienia, prawo do wychowania i nauki, a gdy się zdarzyło, że dziecko nie miało bliskich krewnych - stawało się własnością i honorowym ciężarem całej społeczności plemiennej. Nie znano pojęć „bękarta”, „dziecka z nieprawego łoża”, stosowanego w innych kulturach w odniesieniu do dziecka bez statusu społecznego lub pozbawionego ogólnie respektowanych praw tylko dlatego, że jego rodzice nie byli małżeństwem. Wszystkie indiańskie dzieci były prawowite. Niezamężna matka z dzieckiem zawsze mogła liczyć na życzliwość kogoś, kto był gotowy zapewnić im dom i ojcowską opiekę, na kogoś, kto zaadoptowałby posłuszeństwo, szacunek dla starszych, uprzejmość, dbałość o wygląd zewnętrzny i czystość to cnoty, które wpajano dzieciom od pierwszych miesięcy prawo Lakotów zalecało, aby przerwa pomiędzy narodzinami kolejnych dzieci wynosiła sześć lat. W tym okresie rodzice mieli dosyć czasu na troskliwe zajęcie się i odchowanie dziecka. Ojciec i matka byli w równym stopniu odpowiedzialni za kształtowanie młodego charakteru, jakkolwiek w procesie wychowawczym bezpośrednio uczestniczyła cała lokalna społeczność. Dzieci uczono zdobywania wiedzy o świecie przede wszystkim przez przysłuchiwanie się i baczną obserwację zachowań otoczenia, w tym przedstawicieli świata plemion preryjnych chłopcy zakładali swą pierwszą przepaskę biodrową w wieku dziewięciu-dziesięciu lat, co zazwyczaj było sposobnością do rodzinnego świętowania. W niektórych plemionach dzieciom w tym wieku tatuowano na ciele odpowiednie znaki. Powhatan w Wirginii na krótko pozbawiali starszych chłopców świadomości, by przebudzili się jako prawie dorośli, nie obciążeni wspomnieniami i nawykami z dzieciństwa. Chłopcy z plemion zamieszkujących wschodnie i środkowe obszary Ameryki Północnej w wieku piętnastu lat, po osiągnięciu w czasie wizji pierwszego kontaktu z duchem opiekuńczym, mogli się przyglądać odświętnym tajemnym obrzędom stowarzyszeń wojowników. Gry i zabawy pochłaniały małym Indianom większą część wolnego czasu. Dziewczynki stroiły swoje lalki w ubranka naśladujące plemienne ubiory i nosiły na plecach w małych nosiłkach. Dzieci otrzymywały zabawki stosownie do wieku i płci. Wykonywano je z drewnianych klocków, kości i innych naturalnych surowców. Niektóre zabawki były wiernymi, tyle że pomniejszonymi kopiami przedmiotów używanych przez dorosłych. Wszelkiego rodzaju lalkami bawili się zarówno chłopcy, jak i dziewczęta. Niektóre strugano z wierzbowych patyków, pozostawiając naturalne, odpowiednio przycięte gałązki na ręce i nogi. Inne sporządzano ze skrawków miękkiej skóry, przyczepiano kosmyki ludzkich włosów, szyto ubranka ozdobione haftami paciorkowymi. Starsze dziewczynki otrzymywały lalki przypominające ubiorami dorosłych mężczyzn i kobiety. Zabawki dodatkowo zaopatrzone były w miniaturowe święte zawiniątka, natomiast chłopięce lalki w miniaturową broń, instrumenty muzyczne i wystrugane z drewna koniki albo maleńkie łodzie kanu z kory brzozowej. Dziewczynki bawiły się małymi naczyniami glinianymi, czasami same je lepiły z kawałków gliny. Otrzymywały również skrawki skóry do wyprawienia, z której potem szyły lalkom stroje i wyszywały je paciorkami lub barwionymi na różne kolory kolcami bawili się miniaturowymi łukami, strzałami i innymi rodzajami broni używanej do polowania lub walki przez dorosłych. Od najmłodszych lat uczono ich konnej jazdy, sztuki łowieckiej, tropienia śladów i orientacji w obcym, nie znanym terenie. Znajomość wielu podstawowych, praktycznych umiejętności nabywali dzięki opiece ojców i innych najbliższych dorosłych męskich krewnych. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej chłopców zabierano spod opieki matek. Jeżeli zraniło lub pokaleczyło kogoś z rówieśników albo dorosłych członków plemienia w czasie zabawy z użyciem broni, natychmiast zabierano mu zabawkę i zabraniano bawić się nią tak długo, aż nauczyło się jej właściwego wykorzystania. Każdemu dziecku wyznaczono w domu miejsce do zabawy i składowania zabawek. Porzucone w nieładzie zabawki rodzice po prostu wyrzucali do dołu na śmieci i odpadki, a niedbałe dziecko musiało czekać przez wiele miesięcy, aż ofiarowano mu nowe, podobne chętnie bawiły się z psami oraz oswojonymi dzikimi zwierzętami. Małe dziewczynki i chłopcy bawili się razem, lecz z czasem chłopcy zaczynali się coraz bardziej interesować zajęciami mężczyzn, podczas gdy dziewczynki naśladowały swoje matki. Treść zabaw we wszystkich szczegółach odzwierciedlała życie dorosłych. Podczas zabawy dziecko uczyło się posługiwania podstawowymi narzędziami pracy, zatem bardzo szybko zacierała się granica między zabawą a pracą. Dziewczynki pomagały w pracach domowych, przynosiły wodę i drewno na opał, zbierały jagody i korzenie jadalne, gotowały posiłki dla całej rodziny, opiekowały się młodszym rodzeństwem. Chłopcy pilnowali koni, pomagali w pracach polowych, polowali na ptactwo i drobną zwierzynę futerkową. Dorośli wpajali dzieciom szacunek dla własnej i cudzej pracy, napominając, że lenistwo budzi pogardę i zawsze prowadzi do książki "Wojownicy gwiaździstych tarcz" - Leszek Michalik
2. Wskazanie na mapie kontynentu, z którego wywodzi się kultura indiańska – Ameryki Północnej. 3. Zaproszenie dzieci do namiotu tipi i przygotowanie dzieci do zabawy (wręczenie dzieciom pióropuszy, malowanie im twarzy). 4. Opowieść ruchowa – dzieci reagują całym ciałem na tekst opowieści: Dawno temu, w pewnej wiosce żyli Indianie.
Badlands oznacza po naszemu złe ziemie, czyli takie, gdzie nic nie rośnie. Można by powiedzieć, że to taka niby pustynia. Nie dało się tam nic zasiać, ale Indianie mimo wszystko cenili sobie ten teren. Z pagórków łatwo było dostrzec wrogów i stada zwierząt, a to ułatwiało polowanie i na jednych, i na drugich... Badlands to park, który uważany jest za jedno z najbogatszych miejsc na świecie pod względem skamieniałości. Można tu znaleźć szkielety „starych wersji” nosorożców, wielbłądów, żółwi i wielu innych prehistorycznych dziwactw. Jeśli chodzi o żywe zwierzęta, to mieszkają tutaj bizony amerykańskie, pieski preriowe, lisy, owce kanadyjskie, bieliki amerykańskie i jeszcze trochę innych „pysznych” zwierząt, na które polowali Indianie. Park znajduje się na terenie Południowej Dakoty i tak, jak Mt Rushmore (o którym napisałam TUTAJ), jest pośrodku niczego... 7 godzin jazdy z Denver (Colorado), 8 godzin z Yellowstone i prawie 13 godzin z Chicago. Piękne miejsce, nieziemskie widoki, które można „objechać” przez ok. 4 godzinki. Jeśli uda wam się być w okolicy, polecam to miejsce, ale jeśli macie przyjechać tu specjalnie, to nie nastawiajcie się na zapierające dech w piersiach widoki jak z Grand Canyon. Pamiętajcie, to złe ziemie. Nic tu nie rośnie, a Indianom nawet taniec deszczu nie pomógł by ten teren „wskrzesić” do życia.
Uwazaj na niego Lyrics: Uważaj na niego dziewczyny kolego, uważaj na niego / - Uważaj na niego / Jest z metra cięty prosto z Pani wyjęty / Uważaj właśnie dlatego / Jego oczy marzące, jego
"Indianie Creek magazynowali łuskane orzechy hikory w swoich miastach. Widziałem setki korców tych orzechów należących do jednej rodziny. Miażdżyli je na kawałki, wrzucali na gotująca wodę, która po przelaniu przez drobne sito oddzielała bardziej oleista część cieczy; nazywali to określeniem 'mleko hikorowe'. Jest ono tak słodkie i pożywne jak świeży krem i jest składnikiem większości ich potraw dodawanych zwłaszcza do mamałygi i ciast kukurydzianych."Orzeszki ziemne były prawdopodobnie najbardziej pożywnym i uzupełniającym pożywieniem, które rosło dziko na Południu USA. W "chudych" miesiącach Indianie używali ich jako substytutu, gotując je w gęstych zupach i duszonych Koso wczesną jesienią zbierali sosnowe orzeszki piniowe, starając się zgromadzić ich tyle, by starczyło danej rodzinie na całą zimę. Do zrywania szyszek, z których wydłubywano orzeszki, używano długiej, zagiętej na końcu tyczki. Tak pozyskaną zdobycz przechowywano w znajdujących się blisko zimowego siedliska bezpiecznych miejscach, czasami w jaskiniach lub skalnych Indian Creek i Seminoli miały zwyczaj podawania "świeżych ryb i owoców". Tym samym często podawały obydwa te posiłki na raz, gotując na parze ryby wraz z pomarańczami lub dzikim winogronem, tworząc przez to posiłek bardziej delikatnym i mięsnym żywieniu Indian Hopi z przełomu XIX i XX wieku Don Talayesva powiadał w sposób następujący:"Lubiliśmy mięso i jadaliśmy niemal każde, które można było dostać. Starzy uczyli nas zastawiać pułapki na torbskocze, świstaki, ursony, borsuki, wiewiórki i turkawki. Dorośli zastawiali pułapki z ciężkich głazów na kojoty, lisy, żbiki i inne duże wybierali się daleko, by polować niedźwiedzia lub jelenia. Gdy udało się zabić duże zwierzę, przynosili je do domu, przykrywali ślubną szatą, palili górski tytoń nad nozdrzami zabitego zwierzęcia i prosili je o wybaczenie. Modlili się również do bogini Matki Dzikich zwierzą, by zesłała nam więcej się w wielkie grupy piesze lub konne i polowali na króliki z psami i zakrzywionymi kijami do rzucania. My, mali chłopcy, robiliśmy sidła z włosia końskiego na ptaki. Nauczyłem się łapać drozdy za pomocą włosia, umocowanego jako pułapka na końcu łodygi słonecznika, z robakiem na przynętę. Strzelaliśmy również z łuku do ptaków i małych zwierząt. ale zakazywano nam zabijać stworzenia, którego nie mieliśmy zamiaru jaj nie jadano, chociaż jadano jaja kurze i indycze. Nie jadaliśmy mięsa indyków, ale wyrywaliśmy im pióra do modlitewnych pałeczek używanych podczas obrzędów. Pouczono nas, że nie wolno nigdy jeść jastrzębi, wron, orłów, wężów, jaszczurek, mrówek, owadów, chrząszczy i żółwi słodkowodnych. Niektórzy jadali psie mięso, ale inni uważali to za jadaliśmy konin, mięso osłów i mułów ale ośle było najlepsze. Przypatrywaliśmy się kastrowaniu baranów i capów i jadaliśmy wycięte części. Lubiłem to mięso. Kastrowaliśmy również konie i osły, ale to mięso rzucano psom."Z opowieści tegoż samego Dona Talayesva dowiedzieć się można o zmianach zachodzących w jadłospisie Indian Hopi:"Ucieszyłem się, gdy następnego dnia na śniadanie dostałem w domu mojej siostry tradycyjne pierogi Indian Hopi zrobione z mąki niebieskiej kukurydzy. W jakiś czas potem kiedy moja żona gotowała pomyślałem sobie, że mam już dość tych wymyślnych potraw. Gdy zawołała mnie do jedzenia, powiedziałem:- Chciałbym trochę jedzenia Indian Co ci się stało? - Zapytała. - Nie smakuje ci moje jedzenie?- Owszem - odpowiedziałem szybko - ale jestem pełnokrwistym Indianinem Hopi i chciałbym jeść tak jak Indianie Hopi zawsze jadali. Daj mi kilka podpłomyków i trochę mi to, o co prosiłem i zagniewana dodała:- Masz tu swoje zaś siadła do smażenia kartofli, jajek, chili i kawy z mlekiem konserwowym. Na kolację mieliśmy pierogi Indian Hopi i smażone chili. Norman zauważył, że nie wytrzymałbym długo na takim jedzeniu. Przypomniałem mu, że starzy ludzie żyli znacznie dłużej aniżeli ci, którzy jedzą to, co jadają Biali. I wystarczy by rolnicy białych mieli zły rok, a będziemy musieli wrócić do strawy naszych przodków." N. Scott Momaday o jedzeniu Indian Pueblo z polowy XX wieku opowiadał w sposób następujący:"Jest w Jemez zwyczaj, że w czasie trwania festynu, wszystkie domy są otwarte dla gości, każdy może wstąpić wiedząc, że będzie miło przyjęty. Może się najeść do syta, bez względu na to czy był formalnie zaproszony, czy i moi rodzice zostaliśmy zaproszeni na ucztę do domu Joe R. Teyo. Zostaliśmy też przyjęci po królewsku. Jadło, które było gorące i które podawano nam bezustannie, okazało się nie tylko apetyczne w wyglądzie i zapachu, ale także wspaniałe w smak. Najpierw podano łagodny gulasz kukurydziany, zwany posole. Robi się go z suszonej kukurydzy (jest to cos podobnego do mamałygi) i kości wieprzowych z niewielkim dodatkiem chili; sos tej potrawy jest rzadki i wspaniały. Gulasz ten należy do moich najbardziej ulubionych potraw na świecie. Niemal na każde święto Bożego Narodzenia marzyłem o tym pełnym przypraw dymiącym, indiańskim posle. Drugą potrawą była gęsta zupa z chili i wołowiny, Miała kolor cegły i była zdecydowanie ostrzejsza w smaku. Trzecia - też z wołowiny i chili - była właściwie ciemnoczerwoną pastą z chili, która paliła usta i sprawiała, że człowiekowi pot tryskał wszystkimi porami czoła. Kiedy to zjadłem, całą swoja istotą błagałem o wodę, gotów byłem oddać wszystko za chociażby łyżkę zimnej wody. Nie otrzymałem jej. Podawano tylko kawę, i to tak gorącą, że parzyła mi ten sposób nauczyłem się raz na zawsze jeść na festynach Jemez w stylu Jemez, to znaczy brać chleb i maczać go w ostrych potrawach, smakując delikatnie i z rozwagą oraz ze szczególnym szacunkiem. Wierzę, że ten dobry, pożywny sotobalough po to właśnie istnieje. Jest to wilgotny, słodkawy, o twardej skórce i miękkim środku porowaty chleb. Służy do maczania i nie ma nic lepszego od niego. Na dodatek na stole znajdowała się też wielka rozmaitość owoców, sucharów, ciast i ciasteczek."Mieszkańcy Jemez gustują też w smakowitym gulaszu z pożywieniem Indian kalifornijskich były przez tysiące lat żołędzie. Zapasy żołędzi przechowywano w plecionych zbiornikach i w miarę potrzeby ucierano na kwas taninowy wypłukiwano z takiej mąki wrzątkiem. Aby ugotować papkę, wsypywano mąkę do ciasno plecionych koszyków i zalewano wodą, doprowadzając ją do wrzenia przez wrzucenie rozpalonych i warząchwie do mieszania papki stanowiły jedyne niemal wyroby owych żywiących się żołędziami plemion. Indianie ci nie byli zmuszeni głodem do hodowania zwierząt domowych lub do uprawiania roli. Żyli po prostu z dnia na dzień, karmiąc się orzeszkami, nasionami traw, korzonkami, rybami, królikami i płową zwierzyną. Aleksander Hołyński przebywając u Indian kalifornijskich w połowie XIX wieku zauważył:"Ich podstawowym pożywieniem było ciasto z mąki żołędnej wypiekane w piecu jak chleb. Nigdy w życiu nie próbowałem czegoś tak pozbawionego smaku - zupełnie jakby żuło się wapno (...). Od czasu do czasu łowią ryby, które konserwują ususzone na wielkie zimowe festyny. Nie gardzą żadnym mięsem od końskiego do szczurzego."Indianie z Kalifornii jadali też i świerszcze. Powszechnym sposobem gotowania świeżych świerszczy było umieszczanie ich w podłużnych dołkach wyłożonych gorącymi kamieniami, przykrycie ich i pozostawiane aż do upieczenia. Ta potrawa jest rzeczywiście bardzo smaczna i jest porównywalna przez Indian do krewetek, które oni określają terminem „rybie świerszcze”. Szarańcza była preparowana podobnie i przechowywana na zimowe miesiące. Cykady były jadane nie tylko po ugotowaniu, ale też i na surowo. Często widywano indiańskie dzieci łapiące te insekty, zręcznie odrywające głowy i wyrostki, i zjadające je od razu z widocznym i wczesnym latem, gdy pojawiały się pierwsze juki, Indianie Apache rozpoczynali zbiory młodych, dojrzałych roślin. Wówczas grupy kobiet rozpoczynały poszukiwania kwiatów juki, strzałek wodnych, dzikich cebul, owoców kaktusa i różnych jagód. Największe wyprawy odbywały się w maju, gdy większość kobiet z plemienia oraz nieliczni mężczyźni, którzy mogli im asystować, udawali się na tereny porośnięte młodymi, czerwonawymi i pozbawionymi kolców łodygami agawy. Łodygi agawy obcinano, tłuczono i gotowano, zaś ciężkie, mięsiste bulwy oraz ogromne korony były wydobywane z ziemi za pomocą młotów i kijów. Kobiety pracowały bardzo intensywnie, zbierając olbrzymie ilości grubych na dwie stopy koron, które następnie ładowano do wielkiego dołu wykopanego w suchej ziemi, gdzie odbywał się proces pieczenia. Pod wpływem rozgrzanych kamieni agawy zmieniał się w papkę, którą częściowo spożywano na miejscu, a z reszty wyrabiano placki i suszono je w promieniach Słońca. Wysuszone ciasto transportowano do domostw na grzbietach koni, które maksymalnie obciążone szły rzędem, pośród śpiewu i rozmów kobiet. Meskal był bardzo pożywny i mógł być przechowywany bardzo długo, toteż stanowił ważny składnik diety Indian Apache. Podczas lata i jesieni spośród roślin zbierano dzikie ziemniaki, z żołędzi, czeremchy oraz słodkiej fasoli wyrabiano surowy chleb, a maliny suszono w postaci uformowanych, większych kawałków. Zbierano także owoce jałowca (tzw. szyszkojagody – przyp. tłum.), truskawki, winogrona, słodkie owoce różowej juki, a także dziki tytoń, którego liście ścinano i suszono. Wieczorami kobiety przygotowywały dla swoich „rozszerzonych” rodzin posiłek, podczas którego spożywano zebrane rośliny i specjalnie przygotowane Tepaneca z dawnego Meksyku niemal codziennie przynosiły na sprzedaż różnorakie płody jeziora: ryby i żaby, ptactwo wodne i jadalne korzenie, przypominające smakiem kawior jaja axayacatla (gatunek dużej wodnej muchy) czy też żelatynową i bardzo pożywną masę z jego kiedy imperium Indian Mexica rozciągnęło swą władzę od wybrzeży Pacyfiku do Atlantyku, w mieście Mexico-Tenochtitlan zaczęto spożywać ryby morskie i skorupiaki – kraby, ślimaki, ośmiornice, langusty, krewetki, ostrygi oraz żółwie. W jeziorach płaskowyżu łowiono różne gatunki ryb, przede wszystkim pstrągi, sumy oraz wyśmienite białe ryby z jeziora Patzcuaro, do dziś uważane za luksusowy przysmak i dumę kuchni meksykańskiej. Oprócz ryb, Meksykanie jedli wszelkie rodzaje zwierząt wodnych: żaby, kijanki, charales i acocoles (rybki i krewetki słodkowodne), larwy, pędraki, muszki wodne, ahuautli, czyli kawior Indian Mexica; były to jajeczka pewnej muszki wodnej składane w wielkich ilościach na powierzchni wody oraz płazy zwane jolote lub axolotl (aksolot). Delikatne mięso aksolota, o smaku podobnym do smaku węgorza, przeznaczony był na stoły wielkich Mexica wysuszoną kukurydzą spożywali w formie pinole – mąki z upieczonej, zmielonej kukurydzy, wymieszanej z solą i chili, którą dziś je się jako przysmak, dodając cukier i cynamon, lub w formie totopos – upieczonych placków pokrojonych na kawałeczki. W USA spopularyzowano je pod nazwą „Nachos”.Biedni Indianie Mexica oraz chłopi zamieszkujący brzegi jezior zbierali z ich powierzchni tecuitlatl, serowatą substancję, z której po sprasowaniu robili ciasto. Chodzi tu o algi z gatunku cyanoficea – spirulina. Zawierają one najwięcej białka ze wszystkich surowców pochodzenia roślinnego. Żyją w wodzie o dużej zawartości soli nieorganicznych a światło słoneczne wyzwala w nich produkcje białka występującego w jajkach i mleku. Posiadają też dużą ilość witamin – A, E i z grupy B. Dzięki temu, że rosną w wodach alkalicznych, nie są narażone na zakażenie przez organizmy Doreste w wydanej w 1993 roku książce „Astronauta z Palenque” napisał:„Warto byłoby wspomnieć o pewnym pokarmie spożywanym niegdyś przez Azteków – niewątpliwie pozostałości po Toltekach – który ma w dzisiejszych czasach swój odpowiednik w środkowej Afryce, w rejonie zamieszkałym w minionych wiekach przez Egipcjan. W 1964 roku belgijski botanik L. Leonard zauważył na targowiskach Czadu różnorodność ciasteczek koloru zielonego. Były przygotowane z błękitnych alg żyjących w alkalicznych wodach jeziora. Należą do gatunku Spirulina maxima i mają wysoką zawartość protein. Wydaje się, że algi te nie cierpią zbytnio z powodu wody, która byłaby zgubna dla innych organizmów. Zawierają 70% protein, kwasy tłuszczowe i siedem ważnych witamin. Trawione są z wielką łatwością. Jezioro Czad wykazuje pewne podobieństwa do niektórych miejsc kontynentu amerykańskiego (…) Spirulina znana była wśród Azteków jako ‘teculatl’. Znaleziono ją ostatnio ponownie w jeziorze Texcoco, również w wodach alkalicznych.”Totopos i pinole były podstawowym pożywieniem w podróży i podczas wypraw wojennych, ponieważ w gorącym klimacie Meksyku tylko suche produkty można było transportować, nie ryzykując, że się zepsują. Pieczona kukurydza zmieszana z miodem była przysmakiem cenionym szczególnie wśród dam, które lubiły spotkać się i przyrządzać je w trakcie damskich również i macerowano kukurydzę do wyrobu sfermentowanego napoju. Z wywaru z łodygi sklarowanego na ogniu uzyskiwano miód. Napar z włosków na kolbie młodej kukurydzy był bardzo dobrym środkiem moczopędnym. Grzyby, które pasożytują na ziarnach kukurydzianych – huitlacoche – są do dziś bardzo cenionym Wańkowicz, po pobycie w Meksyku w 1926 roku, napisał:„Są tutaj całe osiedla, których mieszkańcy żyją ze zbiorów much błotnych. Z much tych wypieka się ciasto, sprzedawane na targach. W tym celu sadzą trzcinę, na której muchy błotne składają jaja w ogromnej ilości. Indianie ci zbierają owe jaja oraz larwy i przyrządzają z nich najrozmaitsze przysmaki.”Wszystkie źródła potwierdzają, że wśród Indian Mexica ludożerstwo było praktyką codzienną. Być może nie chodziło tu o czysto mistyczny kanibalizm (w niektórych przypadkach tuczono ofiary, żeby ich mięso było lepsze), ale nie był to już także kanibalizm wyłącznie gastronomiczny. Spożywano mięso ofiar przede wszystkim po to, aby przejąć od nich siły żywotne i wartości duchowe, które zostały uwolnione przez poświęcenie. Według Indian Mexica nie wszystkie części ciała ludzkiego zawierały tę samą ilość energii. Serce na przykład uważano za o wiele bardziej wartościowe niż przedramię. Z tego też powodu ciała ofiar dzielili zgodnie z hierarchią była pokarmem wyłącznie boskim. Władca spożywał pieczone serce najodważniejszego jeńca. Kapłani mieli prawo do jedzenia serc pozostałych ofiar oraz ich głów. Resztę dzielono nawet na sześć części, w zależności od tego, ilu mężczyzn schwytało jeńca. Najznakomitszemu wojownikowi przysługiwał tułów i prawe udo. Jednak ani on, ani jego towarzysze broni nie mogli spożyć tego mięsa, ponieważ od momentu pojmania między nimi a jeńcem wytwarzała się mistyczna więź. Pojmany nazywał swego zwycięzcę „czcigodnym ojcem”, a ten z kolei uważał go za swojego „umiłowanego syna”, swojego posłańca, przedstawiciela przed obliczem boga. Mięsem swoich jeńców wojownicy częstowali przełożonych, krewnych i znajomych, którzy przy innej okazji rewanżowali się tym samym. W ten sposób nikt nie musiał jeść swoich jeńców, ale też i nikogo nie omijały te kanibalistyczne uczty. Najbardziej cenionymi częściami ciała przypadającymi wojownikom były uda. Dowódcy wojskowi oddawali hołd władcy, wysyłając mu regularnie uda, które przyrządzano dla niego razem z innymi ofiary z jeńca i zaproszenie na ucztę było jednak przywilejem niedostępnym dla pospólstwa. W ostatnim jednak okresie istnienia imperium Indian Mexica, cechy kupieckie, które zmonopolizowały luksusowy handel oraz zajmowały się wywiadem wojskowym, zyskały tak duże znaczenie, że przyznano im prawo składania w ofierze wcześniej kupionych niewolników oraz uczestniczenia w ucztach Bernardina de Sahagunm spożywano mięso ofiar ludzkich trzy razy w roku; w czasie uroczystości drugiego miesiąca (celebrowanych dla wzmocnienia męskiego elementu płodności natury), trzynastego miesiąca (poświęconych góro, których kult łączył się z deszczem) oraz podczas piętnastego miesiąca (9-28 listopada) z okazji wielkich świąt na cześć boga opisał też ceremonię trzynastego miesiąca, przypadającego na okres os 13 września do 19 października, w trakcie której składano podziękowania górom za deszcz (góry łączono z opadami dlatego, że w porze deszczowej na ich szczytach gromadzą się chmury przynoszące deszcze). W trakcie tych uroczystości poświęcano cztery kobiety i mężczyznę, którzy byli wcieleniem bóstw agrarnych – „niesiono ich na ramionach, w lektykach, jak w procesji. Inni szli obok, śpiewając. Niosący lektyki byli pięknie przystrojeni. Kobiety ubrane były w spódnice, haftowane bluzki i miały umalowane twarze. Kiedy nadchodził czas ofiary, wnoszono lektyki na szczyt świątyni. Na górze wyprowadzano ich z lektyk, kolejno rzucano na kamienny blok i otwierano im klatki piersiowe krzemiennym nożem, po czym wyjmowano serca i składano je w ofierze Tlalokowi. Następnie staczano ciała po pochylni, przytrzymując je rękami. Już na dole zanoszono je w miejsce, gdzie obcinano głowy i przebijano skronie, żeby później, nadziane na żerdzie, ustawić w szeregu. Ciała niesiono z powrotem a następnego dnia dzielono na części i spożywano.”Mięso ofiary myto, dzielono na kawałki i gotowano z kukurydzą. Podawano biesiadnikowi porcję w głęboki talerzu lub podobnym naczyniu, razem z ugotowaną kukurydzą. Nazywali tę potrawę tlacatlaolli (człowiek z kukurydzą). Tlacatlaolli zawsze składało się z mięsa i kukurydzy, przyprawionych jedynie solą. Jeśli danie przyrządzano w trakcie ceremonii poświęconych bóstwom agrarnym, dodawano kwiaty dyni, ale nigdy chili. Przyprawa ta sprofanowałaby czystość tego wielkim bogactwie roślin uprawianych, Indianie Mexica z Ameryki Środkowej mieli mało zwierząt domowych. Hodowali różne rasy psów (z których jedną wyłącznie dla mięsa), nigdy jednak nie używali psów jako zwierząt pociągowych. Z ptactwa domowego pierwsze miejsc zajmowały indyki, chociaż pewne dane świadczą o tym, że hodowali również gęsi, kaczki i żyjące na pniach agawy jeszcze dziś pojawiają się jako delikates na meksykańskim stole, podawane wraz z inną, typowo aztecka potrawą guacamole, mieszaniną pomidorów, awokado i pieprzu. Zjadali też małe rybki łowione przy pomocy sieci lub trójzęba. Przyrządzali również rodzaj pasztetu z jajeczek składanych przez pewną odmianę muchy na wodach jeziora; potrawę tę dziś jeszcze jada się w Meksyku. Zjadali także gąsienice maguey pieczone w liściach agawy. Jedli i jaszczurki w słodkawym sosie z soku kaktusa saguaro lub zapiekane w placku z mąki hiszpańscy zapisali, że Montezumie przynoszono na obiad trzydzieści potraw, z których monarcha wybierał te, które najbardziej tego dnia mu odpowiadały. Samych tortilli podawano mu dziesięć rodzajów, a gotowanych i pieczonych potraw w przeróżnych sosach doliczyć się nie można było. Obiad kończył się nieodzownym kubkiem ma posiłku w Meksyku zarówno klas uprzywilejowanych, jak i ubogich bez kuchni wiejskiej Meksyku nadal najważniejszym przyrządem jest metate, czyli rodzaj płytkiego moździerza kamiennego, na którym uciera się ziarna kukurydzy, by następnie z tego zrobić ciasto i placki, podgrzewane na innym przyrządzie – comal, który pamięta czasy prehiszpańskie. Na wsi do tej pory robi się placki ręcznie, ale w miastach zwyczaj ten już znika, gdyż tortille wyrabiane są w sposób zmechanizowany. Na każdym rynku, podczas pory obiadowej zdobyć można takie tortille płaskie i gorące, które zastępują chleb (a także służą za łyżkę). Można też nabyć enchilladas, będące rodzajem naleśników nadziewanych mięsem. Są tam i tostadas, czyli kawałki smażonych tortilli, którymi współbiesiadnicy nabierają ostry sos guacamole. Są i tostadas posypane białym serem, kawałkami mięsa i zalane śmietaną; stanowią one oddzielne danie, zwane sopasotortillas empanadas. Znaleźć można też i grubą tortille, z całym brzegiem zawiniętym do góry i nadziane czym się da, zależnie od miasta, wsi i zwyczajów obowiązujących, ale na pewno wśród nadzienia można rozróżnić smażoną, czarną fasolę, cebulę, ser, pomidora, aguacate i dawnych Indianach Mexica i amarancie napisano:"Ziarna te wschodzą i dojrzewają wcześniej niż wszystkie inne - zbierają je zanim kukurydza wyda pierwszy kłos. Robią z tej rośliny zimny napój i ciasto, przyrządzane podobnie do tortilli".Ponowne wprowadzenie upraw amarantu i produkowanie z niego żywności jest jednym z ważniejszych projektów rolniczo-przemysłowych we współczesnym kuchnia meksykańska jest odzwierciedleniem całej historii swego kraju. Zderzyły się tam głównie kultury indiańskie z hiszpańską. Kuchnia meksykańska jest uznana przez smakoszy za jedną z najlepszych i najbardziej urozmaiconych na świecie. Na ogół stawia się ją w jednym rzędzie z chińską, i choć nie jest tak wyrafinowana jak francuska, nie ustępuje jej jeżeli chodzi o bogactwo bogactw, jakie Indianie ofiarowali światu niewątpliwie pierwsze miejsce zajmuje jednak czekolada. Indianie co prawda wieki całe przed tym, zanim o ich istnieniu dowiedzieli się Biali, pijali kakao po różnymi postaciami, ale prawdziwa kariera czekolady zaczęła się wtedy, kiedy jakaś nieuważna kucharka hiszpańska zamiast do wody, wrzuciła kakao do w samym zaś Meksyku nie ma posiłku bez tortilli, czyli placka na każdym rynku w Meksyku podczas pory obiadowej można zobaczyć kilka rodzin tortilli. Mogą to być; płaskie i gorące, które zastępują chleb, a także służą jako łyżka; enchilladas - naleśniki nadziewane mięsem; tostadas - kawałki smażonych tortilli, którymi nabiera się ostry sos guacamole; tostados posypane białym serem, kawałkami mięsa i zalane śmietaną; empanadas - tortille grubsze, z całym brzegiem zawiniętym do góry i nadziane czym się da: zależnie od miasta, wsi i zwyczajów wśród nadzienia można rozróżnić smażoną czarną fasolę, cebulę, ser, pomidory, aguacate i końca XVI wieku znany był występujący po dziś dzień u brazylijskich Indian zwyczaj jedzenia ziemi. Brak żelaza powoduje anemię. Instynkt pcha więc dzieci z północno-wschodniej części tego kraju do szukania w ziemi soli mineralnych, których nie znajdują w swym codziennym pożywieniu, sprowadzającym się do mączki z manioku, fasoli i , gdy szczęście dopisze, kawałka suszonego mięsa. Dawniej indiańskie dzieci karano za ten "afrykański zwyczaj" - nakładano im kagańce lub zawieszano je wysoko nad ziemią w wiklinowych Indian Quechua, z andyjskiego regionu Cayashu, Aleksander Posern-Zieliński w wydanej w 1985 roku książce „Kraina Inkarri. Szkice etnologiczne o Peru” napisał:„Ekologiczne i ekonomiczne bariery andyjskiego rolnictwa decydują oczywiście o strukturze pożywienia i jego wartościach odżywczych. Jest ono zbyt ubogie w białko, tłuszcze i witaminy, co odbija się na zdrowotności Indian. Filarem chłopskiego jadłospisu jest kukurydza, najczęściej spożywana w prażonej postaci, oraz ziemniaki rozmaicie przyrządzane, w zależności od gatunku, aktualnych potrzeb i okoliczności. Znana jest także konserwacja ziemniaków przez suszenie ich i zamrażanie, co w andyjskim klimacie nie nastręcza żadnych kłopotów. Produktem finalnym tego procesu jest chuno – pomarszczone i skruszone bulwy, lub mączka doskonale nadająca się do przechowania. Po wrzuceniu do wody i ugotowaniu całe naczynie wypełnia się gęstą bryją, która – po odpowiednim przyprawieniu papryką aji – nadaje się już do indiańskich garnkach bardzo rzadko pojawia się mięso i – podobnie jak na stołach chłopskich rodzin doby rozbiorowej – towarzyszy zazwyczaj ważnym świętom i wydarzeniom. Nawet wówczas gdy krowa spadnie w przepaść lub złamie nogę i trzeba ją dobić, nie spożywa się całego mięsa w ciągu kilku dni, lecz przygotowuje swoiste ‘konserwy’. Metoda jest dość prosta. Pokrajane w paski mięso wystawia się przez kilka dni na prażące promienie słoneczne, susząc je na wiórki. Mięso w tej postaci, zwane charqui, je się po kawałeczku, trzymając je długo w ustach, aby zmiękło i stało się strawne. Inna metoda jego wykorzystania polega na moczeniu w wodzie, a następnie ugotowaniu. Dość popularnym składnikiem indiańskich potraw świątecznych jest mięso świnek morskich – cuyes, które są trzymane w pomieszczeniu kuchennym każdego domu. Podobnie jak w czasach prekolumbijskich, stworzenia te odgrywają znaczącą rolę w magii, wierzeniach andyjskich i znachorstwie, stąd też często wykorzystywane są do celów ofiarnych i wróżebnych. Miejscowa ludność uważa mięso cuyes za wielki przysmak. Pieczone lub gotowane z dodatkiem ostrych przypraw smakuje jak królik i w tej postaci jest oferowane także w przydrożnych restauracyjkach na obszarze całej peruwiańskiej ‘sierra’.”W jednym z podań Indian Arua jeleń zapoznaje ludzi z właściwościami jadalnymi niektórych roślin, a następnie kontaktuje się seksualnie z pewną dziewczyną i przynosi jej owoce i jarzyny, gdy ta zachodzi w ciążę. Gdy dziecko przyszło na świat, Jeleń pokazał matce miejsce odnalezienia tych produktów i oddalił się od Ashluslay, Lengua, Mbaya i prawdopodobnie inni Indianie z Chaco robili piekli ciasteczka z mąki algarroba rozrobionej w wodzie. Indianie Mbaya ścierali rdzeń palmy na mąkę, z której wyrabiali Indian Cubeo obie płci jadają oddzielnie, z tym, że mężczyźni najpierw spożywają swoje posiłki, a dopiero resztki, które po nich pozostają, przypadają w udziale płci podczas spożywania posiłków wstępowała również wśród Indian Carib, Yagua, Yuracare, Camayura i Indian Guato posiłki przygotowują przeważnie mężczyźni a także to oni wykonują szereg prac domowych. Obowiązuje ich jednak separacja podczas spożywania Noamama z Amazonii żyją w klimacie w którym nie da się robić zapasów żywności. Kiść bananów, przywieziony łodzią do domu, wytrzymuje dwa, najwyżej trzy dni. Później banany czernieją i gniją. A właśnie banany są tutaj podstawą wyżywienia. Są to banany odmiany zielonej, warzywnej, nie nadające się do jedzenia na surowo, lecz tylko po ugotowaniu. Dwa razy dziennie miska bananów. Tak przez wiele dni, bez znaczącej odmiany. Marnym urozmaiceniem menu, pomijając małe rybki i krewetki, jest sok z trzciny o obłupaniu z twardej kory, Indianin żuje po prostu, wysysając smaczny i pożywny w 1948 roku po Brazylii Raymond Maufrais napisał:„Na znak przyjaźni czy poważania pewne indiańskie szczepy częstują zgłodniałego poszukiwacza plastrami uwędzonej anakondy i likierem, zwanym calushi. Kobiety indiańskie przyrządzają calushi strzykając ślina do naczynia z tykwy ślina jest przy tym obfita wskutek żucia nasion i ziół specjalnie zbieranych w puszczy. Napój ten – jak twierdzi Pablo, któremu włóczęga po puszczy już niejeden raz groziła oskalpowaniem – jest po sfermentowaniu musujący, orzeźwiający i ma tylko niewielką zawartość alkoholu.” Arkady Fiedler o menu Indian Chama znad Ucayali napisał tak:"Indianie ci żywili się przeważnie rybami i bananami, które przygotowywali na różne sposoby. Tak zwana putaraszka, ryba pieczona w liściu pewnej palmy, mogłaby być przysmakiem także dla podniebienia wybrednego smakosza. O każdej porze dnia spożywali niemożliwe ilości ciapu, rodzaju zupy z rozgniecionych ręcznie, gotowanych bananów. Przepadali za wódką trzcinową. lecz gdy jej nie mieli, pili masatu, sfermentowaną jukę, którą kobiety przeżuwały przednio w ustach."U Indian Kampa i ich sąsiadów, Indian Machiguanga, żyjących w Montanii peruwiańskiej, zanotowano opowieść o dobrym młodzieńcu, Księżycu o imieniu on na Ziemi w tych czasach, gdy ludzie nie posiadali jeszcze zębów i karmili się wyłącznie gliną. Pewnego dnia ukazał się on jednej z dziewcząt, która w tym czasie była akurat w okresie menstruacyjnym, ofiarując jej bulwy manioku. Dziewczyna nie wiedział jednak jak spożytkować niespodziewany dar, więc Kashiri musiał nauczyć ją najpierw sposobów przyrządzania potraw z tej Budrewicz w wydanej w 1963 roku książce zatytułowanej „Romans Morza Karaibskiego” napisał: „Na kolację jest ryba z mięsem. To i tak łatwiej znieść niż ogon krokodyla (jadłem w Caracas) i pieczone pająki, przysmak niektórych Indian Amazonii (nie jadłem). Podobno znakomite są również: pieczeń z małpki-kapucynki oraz polędwica z pumy, a także potrawy z pancerników, żółwi i papug. Wszystko to ‘szef kuchni poleca’. Ja polecam sposób chronienia soli od nawilgocenia: w Coromoto we wszystkich solniczkach znajdują się ziarenka ryżu, absorbujące każdą odrobinę wody. Na deser dostaję merei, kremowo-czerwony owoc wielkości małego jabłka, bardzo soczysty, trochę cierpki. Przy okazji ojciec Wojciech opowiada jak niedawno Waikas uraczyli jego biskupa: ugotowali jakieś zwierzę razem z wnętrznościami i sierścią, co czynią zawsze, i kazali jeść.” Przemysław Burchard w wydanej w 1973 roku książce „Indianie z peryferii” odnośnie Indian Woun Meu napisał: „W klimacie tutejszym nie da się robić zapasów żywności. Kiść bananów, przywieziona łodzią do domu, wytrzymuje dwa, najwyżej trzy dni. Później banany czernieją i gniją. Zbiera się więc tyle, ile potrzeba dla wyżywienia rodziny przez dzień, dwa. Potem znów płynie się na pole, by przywieść nową kiść bananów. Banany bowiem są tutaj podstawą wyżywienia. Są to banany odmiany zielonej, nie nadają się do jedzenia na surowo, lecz po ugotowaniu. Są dość sypki, mdłe. Rano miska gotowanych bananów dla całej rodziny, po południu – druga miska. Tak przez wiele dni, prawie bez żadnej zmiany (…) Kukurydza odgrywa mniejszą rolę w pożywieniu Noanama. Jest ono – jak widać – nie tylko monotonne, ale i jednostronne. Nie ma w nim prawie zupełnie białka. Indianie tego plemienia są marnymi myśliwymi, a to z przyczyn obiektywnych. Po prostu nie ma zwierzyny. Ale brak umiejętności rybackich jest już co najmniej dziwny. Wody rzeki San Juan i jej dopływów, choć zazwyczaj mętne, żółtawe od zawiesiny naniesionej przez deszcze, roją się wprost od ryb. Sto kilometrów w górę nurtu San Juan docierają nadto ryby morskie z Pacyfiku, korzystając z wysokiej fali przypływu. Tymczasem Noanama są na brzegu rzeki – jako rybacy – prawie bezradni. Mają skromne podrywki z palmowej kory, mają kosze, nadające się do łowienia maleńkich rybek przy brzegu, a także krewetek. Jeżeli mężczyzna po kilku dniach brodzenia wzdłuż brzegu nałowi nieco rybek i krewetek, w domu nastaje atmosfera prawdziwego święta. Zdobycz gotuje się, zjada, wysysa do ostatniej osteczki, nadto zaś dzieci wypijają wodę, w której gotowały się owe rybki i krewetki. Co do tego nie można mieć żadnej wątpliwości: Noanama nie dojadają, systematycznie nie dojadają, często wprost głodują. Wycieńczeniu organizmów nie zapobiega także zbieranie dzikich owoców leśnych. Owoców tych nie ma zbyt wiele. Awitaminoza, brak białka w pożywieniu, nadto chroniczne dolegliwości przewodu pokarmowego – wszystko to sprzyja rozwojowi każdej choroby, jaka zaatakuje organizm. I dziwna rzecz – w tym bardzo ciepłym, gorącym niemal klimacie – Noanama bardzo często zaziębiają się!”Marek Prusakowski w wydanej w 2000 roku książce zatytułowanej „Maca, siostra vilcacory” napisał:„Maca spośród wszystkich andyjskich roślin uprawnych okazała się być gatunkiem, który dość szybko przystosował się do warunków panujących na wysokościach ponad 4 tys. m Potwierdzają to ślady jej hodowli, pochodzące z okresu prehistorycznego. W uprawie prym wiodły plemiona Pumpush, Yaros oraz Ayarmacas. Między 4000-1200 rokiem wędrowne dotychczas plemiona tworzą pierwsze grupy osiadłe. Dzieje się tak dzięki ich umiejętności prowadzenia planowej hodowli tak roślinnej, jak i zwierzęcej. To wówczas podejmowano próby zakładania pierwszych sadów oraz upraw roślin użytkowych, w tym także maki. Mając w ten sposób zapewnione stałe dostawy żywności, ówczesne ludy udomowiły lamę, alpakę i gryzonie, np. świnkę morską. Umiejętność rozniecania ognia umożliwiła gotowanie potraw metodą stosowaną zresztą do dziś, a zwaną pachamanca. Polega ona na rozgrzaniu kamieni, ułożeniu na nich – na różnej wysokości – mięsa i warzyw, przykryciu tego liśćmi, słomą, kocami oraz zewnętrznie ziemią.” Ruggiero Rmano prowadząc w połowie XX wieku badania wśród Indian Sierry ekwadorskiej zanotował:"Oto podstawowe produkty spożywane w prowincji Chimborazo: jęczmień, różne gatunki cebuli, kalafior, kapusta, rzep, aji, oca, quinua, bób, soczewica, wyka, łubin. Na ziemiach o łagodniejszym klimacie kukurydza stanowi obok jęczmienia zasadnicze pożywienie Indian. Jednakże nie wszystkie produkty przeznaczają Indianie na i jajka wolą sprzedawać, aby uzyskać pieniądze na zaspokojenie innych potrzeb. Ten zrodzony z konieczności zwyczaj jest do tego stopnia zakorzeniony w niektórych wspólnotach, że Indianie w ogóle nie spożywają wspomnianych produktów, nawet wtedy, kiedy otrzymują je za darmo. Indianie lubią mięso (świnki morskie, jagnięta, króliki, kury), ale spożywają je jedynie z okazji większych świąt rodzinnych, nabywając wyłącznie na targach. Z wyjątkiem tych świątecznych okazji jedzą mięso padłych zwierząt. Indianie wolą nade wszystko pożywienie płynne.(...) Przy spożywaniu posiłków posługują się przyborami drewnianymi lub glinianymi: pilches (garnuszki drewniane), huingos (okrągłe garnuszki drewniane), ticucus (płaskie talerze gliniane), które dobrze przewodzą ciepło, co pozwala na jednoczesne ogrzanie rąk. Potrawy płynne piją bezpośrednio z talerz lub za pomocą łyżki, zwykle drewnianej; aby nie parzyć ust jedzą zupę z brzegu talerza, a więc już nieco danie kończą czyszczeniem talerza wskazującym palcem prawej ręki. Dalszym czyszczeniem zajmują się psy, nikt bowiem nie troszczy się o mycie talerzy."Indianie Mocovi nabijali szarańcze na duże słomki ogniowe które przypalać je, lub zbierali je setkami i piekli je nad ogniem. Szarańcze, których nie mogli zjeść, przechowywali na inną okazję. Robili też zupę z jaj szarańczy. Pieczone lub suszone szarańcze były często rozcierane przez Indian Mocovi i Lengua w moździerzu i gotowane w wodzie lub smażone w oleju z andyjscy z rosnących na wysokości do 4300 metrów ziemniaków Solanum juzupeczukii, S. curtilobum i S. ajanhuiri sporządzali rodzaj konserwy; pokrajane w plasterki zamrażano, a następnie po odtajaniu suszono, otrzymując w ten sposób zakonserwowaną potrawę zwaną Uru zmuszeni byli żywić się wyłącznie tym, co dostarczała woda. Podstawą ich wyżywienia stała się trzcina totora. Kłącza jej spożywano pieczone, gotowane lub rozgniecione na mąkę i rozprowadzane wodą. Lubili też ssać jej słodki rdzeń, a także pozyskiwali z niej napój oszałamiający. Jadłospis ten uzupełniały ryby, jaja wybierane z gniazd ptaków wodnych i ptaki zabite na polowaniu. Auguste Guinnard o kuchni Indian Mapuche z połowy XIX wieku napisał tak:"Żaden z tych Indian niczego nie zje ani nie wypije, póki nie ofiaruje pierwociny bogu. W tym celu zwraca się do Słońca, boskiego posłannika odkrawając kawałek mięsa lub strząsając kroplę wody na ziemię, wymawiając przy tym odpowiednią mowę - część mieszkańców pampy posiada obecnie naczynia kuchenne zrabowane podczas łupieżczych wypraw i posługuje się nimi, by przyrządzać mięso. Obarczone tym obowiązkiem kobiety pilnują bacznie, by jedzenie nie ugotowało się lub nie przypiekło za wody do kociołka, podgrzewają ją, siekają kawałki mięsa na drobne cząstki, po czym wrzucają, a ledwie mięso zaczyna przybierać białawy kolor, wyciągają je natychmiast, jakby było już dostatecznie ugotowane, i zjadają czym prędzej z odrobiną soli, bowiem zastosowanie tej przyprawy jest im znane. W plemionach podbitych widzi się Indian jedzących mięso dobrze upieczone lub ugotowane, jednakże i ci za najwykwintniejszą potrawę uważają surowe płuca, wątrobę i nerki wszelkich zwierzą, a nadto wypijają z nich krew, podgrzaną lub skrzepniętą."Indianie Yahgan z Ziemi Ognistej spędzali wiele czasu na polowaniach. Przy pomocy harpunów, oszczepów, maczug i prostych pułapek polowali na lwy morskie i foki, a nocy znienacka chwytali śpiące ptactwo, czasami też wyprawiali się nawet na zabłąkanego wśród przesmyków i kanałów Indian Yahgan oprócz przyrządzania posiłków, odzieży i czuwania nad małymi dziećmi, trudniły się godzinami brodziły w wodzie, wyławiając z niej małże i kraby, wspinały się na trudno dostępne głazy i skały, aby z ptasich gniazd wybierać Darwin w wydanej w 1951 roku książce zatytułowanej „Podróż na okręcie ‘Beagle’ odnośnie Indian Yahgan napisał: „Gdy nadejdzie odpływ, zimą czy latem, w nocy czy za dnia, muszą się zrywać, by zbierać małże na skałach, a kobiety nurkują szukając jeżowców albo cierpliwie siedzą w swych łódkach i wędką z włosa, zaopatrzoną w przynętę, ale bez haczyka, wyłapują szarpnięciem drobne rybki. Gdy zabiją fokę lub odkryją rozkładającą się padlinę wieloryba, jest to już uczta; to nędzne pożywienie urozmaica jeszcze garść jagód bez smaku lub grzyby. Często cierpią głód. Słyszałem, jak p. Low, szyper z poławiacza fok, doskonale znający tutejszych krajowców, opowiadał bardzo ciekawie o sytuacji, w jakiej znalazła się na wybrzeżu zachodnim grupa stu pięćdziesięciu krajowców, ludzi wychudłych i w rozpaczliwym stanie. Szereg następujących po sobie huraganów uniemożliwił kobietom zebranie małżów na skałach przybrzeżnych, a mężczyźni nie mogli w swych łódeczkach wyruszyć na połów fok. Pewnego ranka mała grupa wybrała się w drogę i Indianie wytłumaczyli p. Low, że ludzie ci udali się na czterodniową wyprawę po pożywienie. Gdy wracali, p. Low wyszedł im naprzeciw i zauważył, że są niesłychanie zmęczeni, gdyż każdy dźwigał wielki, czworokątny kawał gnijącego tłuszczu wielorybiego, z otworem w środku, przez który przesunęli głowy, podobnie jak gauchosi przesuwają głowę przez swoje poncho lub płaszcz. Skoro tylko tłuszcz wniesiono do wigwamu, jakiś starzec wziął się do odcinania cienkich płatków i mrucząc coś nad nimi gotował je przez chwilę, po czym rozdawał wygłodniałej garstce, która przez cały czas zachowywała głębokie milczenie. Pan Low przypuszcza, że ilekroć wieloryb zostanie wyrzucony na brzeg, krajowcy zakopują wielkie jego kawały w piasek jako zapas na czas chłodu, a chłopiec tubylec, którego miał na pokładzie, odkrył raz zapasy w ten sposób zakopane.”Żyjący również na Ziemi Ognistej Indianie Alacaluf polo­wali na kormorany i na albatrosy przylatującego znad pełnego morza i zagubione w labiryncie kanałów; na foki zbierające się na skalistych ławicach, gdzie trawią w spokoju; na delfiny, gdy te żerowały pływając wzdłuż wybrzeża tam i z powrotem po wodach, gdzie ryby występowały w większej obfitości. Wybierali też jaja, które składały ping­winy, rybitwy i mewy na skałach w porze wiosennej. Umieli skrę­cać karki kaczkom, ogłuszać ciosem kija nowo narodzone lwy morskie, których delikatne mięso pochłaniali na surowo. Wywę­szyć też potrafili na dwadzieścia mil wieloryba wyrzuconego na brzeg. Znali wszystkie gatunki małży ukrytych gromadnie w morskich głębi­nach, a zwłaszcza olbrzymie cholgas wyławiane przez nagie kobiety z klanu i pochłaniane przez cała społeczność w dużych iloś­ rośliny oswojone pierwotnie przez Indian dostarczają prawie połowę całej żywności świata. Podstawą zaś pożywienia są dwie z nich: kukurydza i kuchnia została opracowana przez Marka Cichomskiego wiele lat temu - źródło
Tłumaczenia w kontekście hasła "polowali na" z polskiego na angielski od Reverso Context: Stamtąd polowali na powstańców z opaskami na ręku. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Plemiona Indiańskie w Ameryce Północnej. 12 pazdziernika 1492 roku Krzysztof Kolumb odkrywając Nowy Świat, uznał iż dotarł do wschodniego końca Indii. Ludzi, których tam napotkał, nazwał Indianami. Rdzenni mieszkańcy Ameryki, przybyli w wielu falach migracyjnych z północno-wschodniej Azji pomostem lądowym istniejącym w miejscu dzisiejszej Cieśniny Beringa. Najczęściej przyjmuje się, iż nastąpiło to 27-15 tysięcy lat temu. Cecha najbardziej wyróżniającą Indian spośród innych ludzi był ich wygląd zewnętrzny. Podstawowe cechy fizyczne związane z azjatyckim pochodzeniem to: długie, ciemne, faliste włosy przepasane opaską lub odświętnym pióropuszem, zarost, szerokie nosy (które występują u nielicznych populacji co może wskazywać na powiązanie z ludami Starego Świata). Ubrania Indian były bardzo proste a czasami wręcz skąpe. Ubierali się w skóry i mokasyny lecz bardzo ważną rzeczą były różnego rodzaju ozdoby: bransolety, naramienniki i opaski wykonywano np.: z włókna roślinnego, nasion, szklanych paciorków, zębów (między innymi kłów jaguarów), pazurów i racic zwierząt, dziobów i piór ptaków, muszli a nawet włosów ludzkich. W wyniku przystosowania do zróżnicowanych warunków przyrodniczych powstała wśród Indian różnorodność kultur i typów gospodarki: od rozproszonych grup zbieracko-łowieckich, do wysoko rozwiniętych cywilizacji Mezoameryki i obszaru andyjskiego. Indianie wykazywali również znaczne zróżnicowanie językowe. W końcu XV wieku- początku XVI wieku tzn. w okresie odkrycia i podboju Ameryki, liczbę języków ocenia się na dwa tysiące. Do dziś blisko tysiąc języków sklasyfikowano w 150 rodzinach, poza którymi znajduje się pewna liczba języków izolowanych lub dotychczas nie zidentyfikowanych (nie wszystkie zostały zbadane wiele już wymarło). Do rodzin najważniejszych należą: penuti, haka-sju, irokua, algonkin, salisz, wakasz, atapaskan, na-dene i wiele innych. Już w epoce przedkolumbijskiej w Ameryce Środkowej istniała literatura piękna (spisana w XVI wieku przez Hiszpanów). W końcu Starej Ery powstało pismo hieroglaficzne (do dziś mimo różnych prób nie odczytane). Niektóre plemiona posługiwały się pismem piktograficznym. Przetłumaczono Ewangelię na kilkadziesiąt języków Indian, dzięki czemu takie języki jak guarani, keczua stały się językami literatury i znacznie rozszerzyły swój zasięg. Języki Indian ciężko ugrupować w większe zespoły. Pierwotne stosunki uległy zatarciu wskutek licznych migracji. Zasadniczo jednak strukturą gramatyczną języki Indian nie odbiegają w sposób istotny od innych języków świata. Indianie żyli w wigwamach z giętkiego drewna, czasem tak dużych, że służyły jednocześnie kilku rodzinom. Te szałasy pozbawione okien i podłogi ,o ścianach podbitych korą, skutecznie chroniły przed zimnem. Indianie uprawiali ziemniaki, kukurydzę, dynię i rozmaite gatunki fasoli (nieznane gdzie indziej na świecie); to wszystko suszyli i przechowywali w głębokich, specjalnie do tego celu wykopanych dołach. Role pieniędzy spełniały muszle oraz skóry zwierząt. Wartość zmieniała się zależnie od jakości muszli i barwy jej opalizowania a skóry od błyszczącej sierści. Muszle musiały być wypolerowane o gładkich brzegach. Chropowate nie miały wartości. A skóry musiały być dobrze obrobione i cena zależała od gatunku zwierzęcia. W XV wieku Indianie zamieszkiwali wówczas cały obszar Ameryki z wyjątkiem Arktyki, najczęściej ich liczbę szacuję się na około 47 milionów. Przy bardzo nierównomiernym rozmieszczeniu: około 42 milionów Indian przypadało na Amerykę Środkową i Południową a 2 miliony na obszar na północ od Meksyku. Ówczesne zróżnicowanie form adaptacji do środowiska przyrodniczego stanowi podstawę wyodrębnienia kilkunastu obszarów (areałów) kulturowych. Począwszy od XVI wieku koloniści hiszpańscy i portugalscy bezlitośnie eksploatowali zasoby ludzkie i surowcowe Ameryki. Miliony Indian umierało, a ich cywilizacje zostały unicestwione. Europejczycy sprowadzali więc czarnych niewolników z Afryki do pracy na wielkich plantacjach rolnych, w kopalniach itp. Osadnicy zagarnęli nowe ziemie, siła wyparli stamtąd plemiona indiańskie, dokonali ich zagłady. Indianie Ameryki Północnej Zalicza się do nich ludność żyjącą na południe od Arktyki zamieszkałej przez Eskimosów i na północ od Mezoameryki. Wyodrębnia się następujące obszary kulturowe: 1. Subarktyka –zamieszkana przez rozproszone plemiona o słabo rozwiniętej organizacji ponadlokalnej: ~na zachodzie Atapaskowie (zaliczamy do nich takie plemiona jak: Apacze i Nawahowie) ~na wschodzie Algonkini (zaliczamy do nich takie plemiona jak: Mohikanie, Czejenowie, Czarne Stopy) głównymi zajęciami tych plemion było: polowanie na ssaki lądowe, rybołówstwo i zbieractwo. Uboga kultura materialna. Podstawową jednostką społeczno- ekonomiczną była poszerzona rodzina lub grupa lokalna (kilka rodzin) z naczelnikiem, panował również rodzinny system władania terytorium łowieckim i dziedziczenie tego prawa w linii męskiej. W religii dominował szamanizm. Dzielili kosmos na trzy światy: górny- siedziba bóstw niebieskich i duchów, średni- ziemia z ludzmi, przyrodą i zamieszkującymi ją duchami, dolny- siedziba duchów podziemnych i dusz zmarłych (obecnie Atapaskowie są w większości chrześcijanami). 2. Północno-Zachodnie Wybrzeże- zamieszkane przez osiadłe plemiona, silnie zróżnicowane językowo między innymi Haida i Nootka. Podstawą gospodarki były polowanie na ssaki morskie, rybołówstwo, zbieractwo mięczaków morskich i roślin. Dzięki obfitości żywności i znacznych jej nadwyżek mogły się rozwijać złożona formy kultury: klasowa organizacja społeczna, dziedziczne niewolnictwo, obrzędy odprawiane przez szamanów i tajne stowarzyszenia, sztuka i rzemiosło, znaczne różnice majątkowe i prestiżowe (podział na arystokrację, pospólstwo i niewolników). 3. Płaskowyż – stykały się na nim wpływy kulturowe sąsiednich obszarów, zamieszkujące go grupy były niewielkie, rozproszone i słabo zorganizowane. Zajmowały się rybołówstwem (szczególnie połowem łososia), myślistwem i zbieractwem roślin. Jednostką polityczną była wioska lub co najwyżej kilka wsi. Organizacja plemienna oraz rodzinna była zapożyczona od Indian Wielkich Równin. 4. Wielkie Równiny i Prerie – Wielkie Równiny(suchy step wyżynny) zamieszkiwały koczownicze plemiona takie jak: ~Czarne Stopy (bardzo agresywni wojownicy), ~Czejenowie (znali ceremonie Tańca Słońca [najważniejszy obrzęd Indian zamieszkujących Wielkie Równiny, związany z letnim przesileniem. Przygotowywano się do niego przez cały rok, organizowano przed polowaniem na bizony, kiedy step pokrywał się świeżą trawą i nie było kłopotu ze znalezieniem pożywienia. Obóz rozbijano w kształcie wielkiego kręgu, co stanowiło odbicie organizacji plemiennej i wzmacniało poczucie wspólnoty. Ceremonie podczas tańca dzieliły się na tajne- dla wtajemniczonych- i publiczne, w których brało udział całe plemię. Obrzęd trwał kilka dni i nocy, a najważniejszym jego elementem była próba wytrzymałości, której poddawani byli, dobrowolnie zgłaszający się, młodzi mężczyzni, by w ten sposób uzyskać prestiż i pozycję dojrzałych wojowników. Próba polegała na nacinaniu im skóry na piersiach i na plecach, przeciąganiu przez nacięcia kołeczków, wieszaniu różnych przedmiotów na rzemieniach przyczepionych do kołeczków, obcinaniu małego palca ręki oraz wleczeniu torturowanego po ziemi do chwili uwolnienia go od wszystkich powpinanych w ciało rzeczy], od roku 1860 prowadzili wojny z wojskami amerykańskimi a w roku 1876 odbyła się bitwa na rzeką Little Bighorm- klęska wojsk amerykańskich pod wodzą generała G. Custera- wojownikami indiańskimi dowodził Crazy Horse [Szalony Koń] i Sitting Bull [Siedzący Byk]. Wysłana ekspedycja karna spacyfikowała wioski Czejenów i siła przeprowadziła ich do rezerwatów.) ~Komancze (tradycyjnymi wrogami ich są Apacze. Od połowy XVIII do połowy XIX wieku panowali militarnie na południu Wielkich Równin. Walczyli po stronie Francuzów przeciwko Hiszpanom i Amerykanom) i ~Siuksowie (dzielili się na trzy grupy:1. Santee- zajmowali się myślistwem, władza należała do obieranego wodza i rady starszych, działały bractwa wojenne, mieszkali w długich, wielorodzinnych domach a religia była oparta na wierze w jednego boga- Wakan Tanka. Dużą rolę odgrywało Wielkie Stowarzyszenie Szamanów. 2. Wiciyela- prowadzili osiadły tryb życia, byli rolnikami. Na czele plemienia stała Rada Starszych i wódz obierany przez współplemieńców. Religia opierała się na wierze w Wakan Tanka. Znali Taniec Słońca i Taniec Zielonej Kukurydzy. 3. Teton- polowali głównie na bizony i inne zwierzęta prerii. Bardzo silna władza obieranego wodza, posiadającego bezwzględny autorytet. Uprawiali Taniec Słońca i Taniec Duchów [ruch religijny- był nowy zjawiskiem kulturowym, skutkiem upadku polityki, destrukcji tradycyjnych wzorów życia, poczucia bezradności. Do najważniejszych elementów obrzędowych i doktrynalnych ruchu należały:* proroctwa zbliżającego się końca świata- kosmicznej katastrofy która zniszczy świat, białych ludzi i zło *oraz taniec, który przyśpieszy jej nadejście. Taniec Duchów trwał 4 kolejne dni i noce, tańczący mieli na sobie tradycyjne stroje, wielu doświadczyło wizji, których treść była oznajmiana wszystkim. Wśród plemion uosobionych pokojowo Taniec Duchów nie przybrał postaci wojowniczej. Dopiero Indianie z plemienia Siuksów nadali mu cechy agresywne; wykonywanie Tańca Duchów przez Siuksów zakończyło się dramatycznymi wydarzeniami, znanymi jako masakra w Wounded Knee, tańczący uznani za wojowników przygotowujących się do wojny, zostali zaatakowani przez wojsko federalne, zginęło ponad 200 osób, w tym kobiety i dzieci, a wielu rannych, który nie udzielono pomocy, zamarzło na śmierć.] ). Zmiany zachodzące pod wpływem kontaktów z Europejczykami doprowadziły w XVIII wieku do rozkwitu myślistwa i bujnego rozwoju kultury. Gospodarka Indian mieszkających na Preriach miała charakter mieszany: przez część roku zajmowali się uprawą ziemi i mieszkali w stałych wioskach, jesienią polowali na bizony, prowadząc koczowniczy tryb życia. 5. Wschodni Obszar Leśny- faktycznie dzielony na dwa odrębne obszary: Północno-Wschodni Obszar Leśny- zamieszkany między innymi przez Irokezów (tradycyjna religia związana z wojną, kultem sił przyrody oraz rolnictwem. Irokezi zdominowali militarnie i kulturowo cały region. Wojna była ważnym elementem kultury [ceremonialne torturowanie jeńców, skalpowanie] ) i Południowo Wschodni Obszar- zamieszkany przez tzw. Pięć Cywilizowanych Plemion (Czerokezi, Czikasawowie, Czoktawowie, Kirkowie i Seminole) ich głównym zajęciem była uprawa ziemi uzupełniana myślistwem i zbieractwem. Panowała hierarchiczna struktura społeczeństwa. 6. Kalifornia- zamieszkiwana przez wielką liczbę małych grup, zróżnicowanych fizycznie, językowo i kulturowo. Podstawą ich gospodarki było głównie zbieractwo, w mniejszym stopniu myślistwo i rybołówstwo. Sprzyjające środowisko zapewniało obfitość pożywienia. Struktura społeczna i polityczna była bardzo słabo rozwinięta. Byli oni najbardziej pokojowo usposobieni z wszystkich plemion Indiańskich- zostali niemal doszczętnie wytępieni przez białych. 7. Kalifornia Dolna-o kulturze zamieszkujących niewiele wiemy, gdyż wcześnie zostali wytępieni lub zasymilowani. 8. Wielka Kotlina- na obszarze tym mieszkały koczownicze plemiona zbieracko-myśliwskie między innymi Szoszoni i Pajuci. Organizacje społeczne ograniczone do poziomu rodziny. Z powodu skrajnie trudnych warunków klimatycznych (obszary pustynne i półpustynne) ich sposób życia nie zmieniał się w ciągu stuleci. 9. Południowy Zachód- zamieszkiwały ten teren plemiona osiadłych rolników między innymi Apacze i Nawahowie. Zajmowali się uprawą roślin i rzemiosłem. Historia Indian powoli stopniowo wchodziła w krąg historii politycznej mocarstw kolonialnych, a następnie USA i Kanady. Kontakty Indian z kolonistami europejskimi przybyłymi do Ameryki Północnej w XIX wieku w stan stałej wojny. Walki i zbrojny opór Indian zakończyła definitywnie masakra Siuksów w Wounded Knee w Dakocie Południowej w roku 1890. biali osadnicy wykorzystywali tradycyjne międzyplemienne waśnie do zwalczanie Indian. Jedną z przyczyn wojen było nieprzestrzeganie przez osadników warunków traktatów zawieranych z Indianami. W 1778-1871 rząd USA podpisał z Indianami 389 traktatów, uznając plemiona za suwerenne jednostki polityczne (w roku 1871 Kongres zakazał ich dalszego podpisywania). Większość dotyczyła cesji ziem plemiennych na rzecz USA w zamian za dobra materialne i wyznaczenie nowych terenów plemiennych (sądy rozpatrujące po roku 1946 skargi indiańskie i żądania zwrotu zagrabionego majątku uznały, iż większość traktatów była nieuczciwa). Konstytucja federalna w 1787 potwierdziła przyjęte wcześniej wobec Indian zobowiązania niezabierania im ziem bez ich zgody. Państwo przejmując ziemie przydzielało Indianom rezerwaty- tereny które były własnością plemienną. Do 1830 rząd USA zawarł traktaty z Indianami zamieszkującymi obszary w dolinach rzeki Ohio przesunął ich tereny plemienne poza rzekę Missisipi. Również w tym samym roku pod presją plantatorów z Południa i po odkryciu złota w Georgii uchwalono ustawę o wysiedlaniu Indian (Indian Removal Act), na mocy której przesiedlono przymusowo Indian z południowo-wschodnich Stanów Zjednoczonych tzn. Pięć Cywilizowanych Plemion na tzw. Terytorium Indiańskie. W drodze zmarły tysiące Indian, dotyczyło to głównie Czerokezów. Do roku 1890 większość Indian została osadzona w rezerwatach, których powstało około 200. przesiedlenia na tereny odmienne od dotychczas zajmowanych spowodowały konieczność zmiany przez Indian stylu życia. Dla grup koczujących myśliwych szczególnie dotkliwe były ograniczenia przestrzenne. Plan ucywilizowania Indian miał na celu przejęcie przez nich sposobów gospodarowania i wartości reprezentowanych przez Europejczyków. Celowi temu miał służyć system oświaty. Wprowadzono przymus nauki dla dzieci indiańskich. Od roku 1870 zaczęto budować dla nich zbiorcze szkoły z internatami. Prawnie zabroniono praktykowania niektórych indiańskich rytuałów religijnych jak np.: Tańca Słońca na Wielkich Równinach, ofiar z ludzi składanych przez niektóre grupy Południowego Wschodu oraz ludożerstwa występującego u ludów Wybrzeża Północno-Zachodniego. W 1887 na mocy ustawy ogólnej o nadaniu ziemi (General Allotment Act) rozpoczął się podział ziem plemiennych na indywidualne działki i zmiana systemu funkcjonowania rezerwatów, zlikwidowano w ten sposób ekonomiczne podstawy wspólnoty plemiennej. W 1924 roku Indianom nadano obywatelstwo USA. Ustawa o reorganizacji Indian (Indian Reorganization Act) z 1934 uznawała plemiona za jednostki polityczne, przywracała plemienne prawa i własności ziemi, zezwalała na tworzenie samorządu plemiennego, którego działalność kontrolowało Biuro do Spraw Indian chroniła bogactwa naturalne na terenach posiadanych przez Indian i przyczyniła się do powiększenia areałów indiańskich ziem plemiennych oraz wspierała tworzenie przedsiębiorstw indiańskich. W 1950 rozpoczęto realizację polityki stopniowej likwidacji rezerwatów, przesiedleń do miast, programu pomocy dla Indian pragnących tam mieszkać i pracować, znoszenia specjalnego statusu Indian. Spowodowało to asymilację części Indian oraz zupełny rozpad niektórych społeczności indiańskich. W 1968 roku wydano ustawę o ochronie praw obywatelskich Indian, która gwarantowała im swobodę wyznania, praktyk religijnych, wypowiedzi, publikacji, zgromadzeń, wysyłania petycji oraz ochronę własności. W 1980 tylko 25% Indian mieszkało w rezerwatach, pozostała część poza ich granicami (w miastach i na farmach). Według danych spisu z 1980 (porównując go ze spisem z roku 1970) młode pokolenie coraz lepiej jest wykształcone, ma wyższe dochody i jest mniej narażona na bezrobocie. Lecz w dalszym ciągu jednak wysoki jest wskaznik spożycia alkoholu, podwyższona śmiertelność i liczba samobójstw. Dla większości język angielski jest obecnie podstawowy lub tak dobrze znany jak język rodzimy- część plemion zatraciła własne języki w ogóle. W latach 40 XX narodziły się wśród Indian nowoczesne ruchy społeczno- polityczne i powstało wiele indiańskich organizacji miedzy innymi 1944 Narodowy Kongres Indian Amerykańskich. W latach 60 powstał ruch Red Power, z którego 1968 roku wyłonił się Ruch Indian Amerykańskich, w 1961 studenci indiańscy założyli Narodową Radę Młodzieży Indiańskiej; oba ugrupowania domagały się samodzielności plemion i zniesienia opieki rządu oraz przestrzegania przez władze zobowiązań wobec Indian, krytykowały Narodowy Kongres Indian Amerykańskich, gdyż ich zdaniem reprezentowali jedynie interesy bogatych, zasymilowanych Indian oraz administracji rządowej, w tym Biura do Spraw Indian. Poza tym powstało wiele organizacji plemiennych i międzyplemiennych między innymi Zjednoczenie Plemion Siuksów w Dakocie północnej i południowej, Tubylcza Federacja w stanie Wszyngton (1963), zaś Indianie mieszkający w miastach założyli Komitet Protestu Indian Miejskich. Indiańscy radykałowie podejmowali głośne akcje protestacyjne: okupację wyspy Alcatraz (1969), okupację Wounder Knee (1973), tzw. Długi marsz na miasto Waszyngton (1978); ich celem było zwrócenie uwagi opinii publicznej na problem dyskryminacji Indian oraz podkreślenia prawa Indian do odebranej im ziemi. Sytuacja Indian w Kanadzie była znacznie korzystniejsza niż w USA. W XVII i XVIII wieku największym zainteresowaniem wśród kolonistów europejskich cieszył się handel futrami, prowadzony na dużą skalę przez Kompanię Hudsońską. Do jego prowadzenia potrzebni byli indiańscy myśliwi, dlatego też biali osadnicy wyparli Indian tylko z południowej Kanady, na pozostałym obszarze tradycyjny sposób życia pozostał w dużym stopniu nie zmieniony. Jezuitom francuskim udało się nawrócić znacznie większą liczbę Indian niż protestanckim misjom w USA. Niekorzystne warunki klimatyczne, ograniczające w znacznym stopniu napływ białych osadników, oraz rozproszenie małych zbiorowości plemiennym na dużym obszarze umożliwiły Indianom kanadyjskim zachowanie względnej niezależności i elementów tradycyjnej kultury. W latach 60-tych XX wieku także Indianie kanadyjscy powołali własne organizacje, między innymi Narodową Radę Indian Kanady. Obecnie nieliczni Indianie żyją często na marginesie społeczeństwa, odseparowani w rezerwatach. Na początku XIX wieku było ich 600 tysięcy, a pod koniec stulecia 200 tysięcy. W XX wieku sytuacja się zmieniła. Według oficjalnych danych w Stanach Zjednoczonych dziś zamieszkuje 1,5 miliona Indian. Największe ich skupiska są w stanach: Arizona, Utah i Dakota. Ogólnie w Ameryce Łacińskiej żyje 18,5 miliona Indian i około 1,7 milionów w Ameryce Północnej. Języki indiańskie w obu Amerykach są wciąż używane przez ponad 15 milionów ludzi. Wśród współczesnej ludności Indian liczną grupę stanowią Metysi, będący potomkami Indianki i białego mężczyzny lub odwrotnie. Dawniej ludzie polowali na mamuty Ja do dziś, polowałam na spinki i gumki do włosów. Doprowadzona do ostateczności, siadłam do maszyny i powstał Kluczowe ciekawostki Indianie Równin zajmowali Wielkie Równiny, które obejmują dziesięć stanów w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych i trzy prowincje w Kanadzie. Indianie Równin angażowali się w wojny Indian Równin, by walczyć o swoją ziemię i kulturę Indianie Równin polowali na bawoły dla ich skór, których używali do produkcji odzieży i tipi Historia i plemiona Indian Równin Słowa rdzenny lub rdzenny w odniesieniu do społeczeństw to termin używany do opisania pierwszych ludzi, którzy zamieszkiwali daną ziemię. Indianie Równin, przed rokiem 1860, byli rdzennymi Amerykanami żyjącymi na Wielkich Równinach. Wielkie Równiny, dawniej nazywane Wielką Amerykańską Pustynią, to rozległe połacie płaskiego lądu zajmowane wówczas przez rdzennych Indian. Obszar ten obejmował ponad jedną trzecią dzisiejszych Stanów Zjednoczonych, co odpowiada dziesięciu stanom: Dakota Północna, Dakota Południowa, Montana, Kansas, Kolorado, Oklahoma, Wyoming, Nebraska, Teksas i Nowy Meksyk. Obejmuje ona również prowincje trawiaste Manitoba, Alberta i Saskatchewan w Kanadzie. Materiały historyczne odkopane w Dallas w Teksasie wskazują, że rdzenni Amerykanie mogli żyć na Równinach przez nie mniej niż 38 000 lat. Wśród Indian Równin istnieje sześć różnych zasobów językowych, z wieloma grupami. Pierwszą z nich są posługujący się językiem Algonquian. Należeli do nich Arapaho, Atsina, Czarne Stopy, Plains Cree i Plains Ojibwa z Równin Północnych oraz Czejenowie z Równin Centralnych. Drugi to języki siouan, do których zaliczali się Crow, Mandan, Assiniboin, Omaha, Hidatsa, Osage, Kansa, Oto, Iowa, Ponca i Missouri. Grupy Wind River Shoshone i Comanche należały do grupy językowej Uto-Aztecan, podczas gdy grupa Caddoan obejmowała Pawnee, Arikara i Wichita. Zasób Athabaskan miał grupę Sarcee na Północnych Równinach, a grupa Kiowa reprezentowała zasób Kiowa-Toan. Wreszcie, język migowy Indian Równin jest dodatkowym językiem używanym wśród Indian Równin z różnymi językami mówionymi. Wojny Indian Równin Długotrwałe konflikty pomiędzy rdzennymi amerykańskimi Indianami, rządem federalnym i białymi osadnikami o zasoby naturalne i ziemię Wielkich Równin od 1855 do 1890 roku były nazywane wojnami Indian Równin. W 1851 roku przedstawiciele Siuksów, Arapaho, Czejenów, Wron, Assiniboinów, Hidastów, Ankarów i Mandanów zawarli traktat z rządem federalnym Stanów Zjednoczonych. Porozumienie określało roszczenia terytorialne pomiędzy grupami, a USA uznało ziemię objętą porozumieniem za Terytorium Indiańskie. Ponadto tubylcy gwarantowali osadnikom przejście wzdłuż Szlaku Oregonu i za rentę w wysokości pięćdziesięciu tysięcy dolarów przez pięćdziesiąt lat pozwalali na budowę dróg i fortów na swoim terytorium. W sierpniu 1854 r. krowa uciekła do obozu Siuksów (Lakota) i porucznik John Grattan, po otrzymaniu raportu od osadników, że krowa została skradziona, wkroczył do wioski z oddziałem wojska, aby aresztować człowieka, który, jak twierdził, zabił krowę. Mężczyzna zapewniający o swojej niewinności odmówił aresztowania. Porucznik Grattan wydał rozkaz do wystrzelenia z armat. W czasie szturmu zginął Wódz Zdobywający Niedźwiedzia i inni. W gniewie Siuksowie zabili porucznika Grattana i jego grupę. We wrześniu 1855 r. generał Williams wziął 600 żołnierzy do odwetu na tubylcach, zabijając 85 z nich i biorąc 70 kobiet jako jeńców. W następnym roku tubylcy zaangażowali armię rządu federalnego i osadników w otwartą wojnę i najazdy. W 1856 r. płk Edwin Sumner napotkał żądnych wrażeń Czejenów, gotowych stanąć do walki dzięki zapewnieniu bezpieczeństwa magicznych wód. Sumner, w bezprecedensowym posunięciu, rozkazał swoim ludziom walczyć szablami, zmuszając Czejenów do ucieczki w zamieszaniu, ponieważ magiczne wody nie chroniły ich przed stalowymi ostrzami. Po tym incydencie przez jakiś czas na równinach panował względny spokój. W maju 1858 roku, na północnej granicy Teksasu, na terytorium Komanczów, kpt. John Ford, prowadząc sprzymierzonych Indian i strażników, zaatakował i zniszczył wodza Iron Jacket w Oklahomie. W październiku generał Earl Van Dorn zaatakował obóz wodza Buffalo Hump w Rush Spring i zabił stu Komanczów. W 1863 roku Komancze dokonali licznych najazdów na osadę Elm Creek i północny Teksas. Przez urzędników rządu federalnego, którzy źle zarządzali rezerwatami, doszło do ciągłych ataków na tubylców, powodujących nadmierne rozgoryczenie wśród nich. W sierpniu 1862, najbardziej znany przywódca Dakota, Chief Little Crow nakazał zamachy na setki osadników śmierci. Pułkownik Henry Hastings Sibley, we wrześniu zaatakował Dakotów w odwecie i pokonał ich w bitwie pod Wood Lake. Rozpędzony sąd uznał trzystu trzech Dakotów za winnych gwałtu i morderstwa z powodu ataku prowadzonego przez wodza Little Crow. Prezydent Lincoln zawiesił na cztery lata renty dla Dakotów i w tym czasie wypłacał je białym. Zniósł karę śmierci dla dwustu osiemdziesięciu czterech mężczyzn i podpisał wyrok śmierci dla trzydziestu ośmiu mężczyzn, którzy zostali powieszeni w Mankato, w stanie Minnesota. Większość z dwustu osiemdziesięciu czterech zmarła w więzieniu. Na południu, gen. Alfred Sully, zaatakował ponad 1000 Dakotów w Whitestone Hill, we wrześniu 1863 roku, zabijając setki mężczyzn i biorąc do niewoli taką samą liczbę kobiet i dzieci. Odnotowując wojny na północnych równinach w 1864 r. urzędnicy w Kolorado zmobilizowali regularnych i ochotników do zaangażowania się w bitwy z pochodami Apaczów, Kiowa, Arapaho i Czejenów. Pułkownik Chivington, myśląc, że opanowanie tubylców pomoże mu zrobić karierę polityczną, czekał w pobliżu Sand Creek, gdzie mieszkało około 500 Arapaho i Czejenów, wyznawców wodza Czarnego Czajnika, który cieszył się reputacją rozjemcy. Chivington i jego ochotnicy weszli do wioski 29 listopada i zabili ponad 200 Indian. Od 1866 do 1868 roku wódz Oglala Sioux prowadził swoich ludzi na Terytorium Wyoming i Terytorium Montana w wojnie przeciwko rządowi federalnemu. Walka toczyła się o kontrolę nad Powder River Country w północnej części kraju, głównym szlakiem dostępu do pól złota w Montanie, wraz z Bozeman Trail. Tubylcy wygrali, a wojna została zakończona traktatem z Fort Laramie w 1868 roku. W wojnie o Czarne Wzgórza w 1876 i 1877 r. zaangażowali rząd federalny w szereg innych bitew, w tym bitwę o Rosebud i bitwę o Little Bighorn. W 1890 r. bitwa między amerykańskimi oddziałami wojskowymi a Siuksami Lakota w Wounded Knee Creek w południowej Dakocie spowodowała śmierć ponad 300 Siuksów, mężczyzn, kobiet i dzieci. Wojna wybuchła, gdy ktoś oddał strzał po tym, jak Indianie już się poddali, co doprowadziło do masakry. Bitwa ta była ostatnim z głównych konfliktów między Siuksami a rządem federalnym. Kultura i sztuka Indian Równin Sposób życia Indian Równin składał się z dwóch kategorii, koczowniczych myśliwych, którzy poruszali się podążając za migracją bizonów i plemion półosiadłych, które były myśliwymi bizonów i rolnikami. Plemiona koczownicze to Arapaho, Czarne Stopy, Czejenowie, Wrony, Komancze, Assiniboine, Gros Ventre, Siuksowie i Szoszoni, by wspomnieć tylko kilka z nich. Podążali oni za sezonowymi migracjami bizonów. Mandan, Osage, Omaha, Otoe, Pawnee, Iowa, Kansa i Hidatsa prowadzili półosiadły tryb życia. Arapaho i Czejenowie byli początkowo ludźmi osiadłymi, skupiającymi się na rolnictwie, ale kiedy odkryli konia od białych osadników, przyjęli koczowniczy tryb życia, najeżdżając na konie Pawnee i Komanczów. Indianie Równin mieli wspólną kulturę i sztukę. Indianie Równin żyli w półtrwałych konstrukcjach zwanych tipi (tipi). Teepees były długie, w kształcie stożka, wykonane z długich drewnianych słupów służących jako ramy i pokryte skórą bawoła. 30 – 40 Indian Równin mogło zmieścić się w tej strukturze. Indianie Równin używali bawolego łajna jako paliwa do ognia, aby ogrzać się w nocy i w zimie. Używali bawolego jelita i pęcherza jako worków na żywność, naczyń do gotowania i wiader. W przeciwieństwie do garnków, które były ciężkie i łatwe do rozbicia, jelita i pęcherz były wytrzymałe i lekkie do przenoszenia ze względu na koczowniczy charakter ich stylu życia. Indianie Plains byli również zaciekłymi wojownikami. Plemię Sioux jest uważane za najbardziej brutalne ze wszystkich plemion i było najbardziej odporne na inwazję Europejczyków na ich ziemie. W czasie działań wojennych wojownicy Indian Równin ścinali skalpy swoich martwych wrogów, aby osiągnąć honor. Czasami zamiast zabijać, stukali wroga kijem w czasie bitwy. Strategię tę nazywali „liczeniem zamachów”. Rdzenni Indianie są społecznością głęboko uduchowioną. Wierzą w Wielkiego Ducha, Wakan Tanka. Nadal uważają, że ziemia jest ich matką i należy do wszystkich żyjących stworzeń. Odbywają ceremonie, Taniec Słońca, ku czci Słońca. "Wielki Duch jest wszędzie. Nie ma potrzeby mowić do niego głośno. On słyszy wszystko, co jest w naszych umysłach i sercach." ~ Czarny Łoś Autor obrazu - Charles Frizzell W omszałym lesie deszczowym Kolumbii Brytyjskiej strzeliste żywotniki żyją po tysiąc lat, a niedźwiedzie czarne rodzą się z białym futrem. W dżdżysty jesienny poranek na wybrzeżu Kolumbii Brytyjskiej W jakieś zwierzę sunie ospale nad wodę. To czarny niedźwiedź przyszedł coś zjeść. Trwa sezon tarła, więc ciężkie od ikry ryby tłoczą się w strumieniach wyspy Gribbell, fragmentu kanadyjskiego regionu Great Bear Rainforest, jednego z największych na świecie lasów deszczowych strefy umiarkowanej. Niedźwiedź przystaje na porośniętym brunatnicami terenie i węszy. Deszcz i mgła nie są w stanie stłumić ostrego zapachu zgnilizny. Martwe łososie – gorbusze i keta – leżą wplątane między podobne do makaronu pasma turzycy. Myszkujący niedźwiedź jest słabo widoczny, jego czarne futro wtapia się w czarne skały i mroczny las. Marven Robinson dostrzega go, ale nie okazuje zainteresowania. – Może w górze strumienia będziemy mieli więcej szczęścia – mówi. Ten krępy, 43-letni mężczyzna w pelerynie przeciwdeszczowej jest przewodnikiem z ludu Gitga’at, do którego tradycyjnych terenów należy wyspa Gribbell. Czarny niedźwiedź nie jest tym, którego szuka. Chodzi mu o bardziej czczone i rzadsze stworzenie, które Gitga’at nazywają mooksgm’ol, „niedźwiedź duch”. To chodząca sprzeczność – biały niedźwiedź czarny. To nie albinos ani niedźwiedź polarny, tylko biała odmiana północnoamerykańskiego baribala, zwana także niedźwiedziem Kermode. Spotyka się go niemal wyłącznie w regionie Great Bear Rainforest. Obszar ten, o powierzchni 65 000 km2 ciągnie się przez 400 km wzdłuż zachodniego wybrzeża Kanady i obejmuje rozległą sieć zamglonych fiordów, gęsto zalesionych wysp oraz zwieńczonych lodowcami gór. Ta kraina, w której żyją niedźwiedzie szare i czarne, wilki i rosomaki, humbaki i orki, jest od setek pokoleń ojczyzną Pierwotnych Narodów takich jak Gitga’at, jedna z 14 grup składających się na lud Tsimshian. W tym dzikim, tajemniczym miejscu występują: wilki, które łowią ryby, jelenie, które pływają, żywotniki mające tysiąc i więcej lat. A także niedźwiedź czarny, który jest biały. Brnąc grząskim szlakiem wśród paproci i kolcosiłów, Robinson wypatruje ruchu, ale niedźwiedzi nie widać. Na gałęzi olchy dostrzega kępkę białego futra. – Są gdzieś w okolicy, to pewne – mówi. Pokazuje mi obgryzioną korę: – Lubią nadgryźć drzewo, by powiedzieć rywalom: „Jestem tutaj, korzystam z tej rzeki”. Mija godzina. Robinson czeka cierpliwie na porośniętym mchem głazie. W końcu wśród krzewów daje się słyszeć szelest. Jest! Biały niedźwiedź wychodzi spomiędzy drzew na skałę przy strumieniu. Jego futro ledwie jaśnieje na tle ciemnego lasu. Nie jest czysto białe. Przypomina raczej kremowy dywan, który warto by wyprać. Niedźwiedź kręci głową to w jedną, to w drugą stronę, wypatrując w nurcie łososia. Nie ma jednak okazji rzucić się po rybę, bo oto z lasu wychodzi czarny baribal i przepędza go ze stanowiska. Choć może słowo „przepędza” jest zbyt mocne. Wszelki ruch tych zwierząt odbywa się w zwolnionym tempie, jak gdyby chciały zaoszczędzić każdą kalorię na nadchodzącą zimę. Biały niedźwiedź człapie w stronę zarośli i znika. Robinson spędził wśród niedźwiedzi duchów 15 lat, ale nadal tkwi w miejscu zafascynowany. – Ten biały niedźwiedź jest bardzo uległy – mówi. – Takie sytuacje budzą we mnie emocje. Z natury jestem opiekuńczy. Raz zobaczyłem, jak młody czarny niedźwiedź atakuje starszego, białego. Mało brakowało, a skoczyłbym i potraktował czarnego gazem pieprzowym. Ale wtedy biały stanął na tylnych łapach i go przegonił. Robinson uśmiechał się, jakby chciał przyznać, że sytuacja, w której człowiek miesza się w bójkę niedźwiedzi, jest absurdalna, lecz jego oczy mówiły, że mógłby to zrobić. Nie on jeden. Takie opiekuńcze instynkty dają o sobie znać w całym regionie Great Bear Rainforest. Między innymi dzięki nim niedźwiedzie duchy nadal żyją. – Nasi ludzie nigdy nie polowali na białego niedźwiedzia – oświadcza Helen Clifton. Siedzi w swojej kuchni w małej rybackiej wiosce Hartley Bay. Wokół unoszą się cienkie smugi drzewnego dymu i słychać nawoływania kruków. 86-letnia Clifton, której głos bardzo się tu liczy, jest matriarchinią jednego z klanów Gitga’at. Mówi, że niedźwiedzie mięso nigdy nie było ich głównym pożywieniem, ale indiańscy łowcy zaczęli zabijać więcej czarnych baribali pod koniec XVIII w., gdy europejscy kupcy zapoczątkowali w tych stronach handel futrami. Jednak nawet wtedy zabicie białego niedźwiedzia stanowiło tabu i ta tradycja trwała przez wiele pokoleń. – Przy rodzinnym stole nigdy nawet nie rozmawialiśmy o niedźwiedziach duchach – mówi Clifton. Ten zakaz był pierwotną formą ochrony środowiska. Nie rozmawiając o białym niedźwiedziu, a tym bardziej nie polując na niego, Gitga’at i ich sąsiedzi nie dopuścili, by wieści o nim dotarły do uszu handlarzy futer. Nawet dziś Indianie z grup Gitga’at i Kitasoo/Xai’xais podczas sezonu łowieckiego mają swoje niedźwiedzie na oku. – Nie jest mądrze polować na baribale na naszym terytorium – zauważa Robinson. – Nigdy nie wiadomo, tutejsze niedźwiedzie też mogą zacząć strzelać… Trwająca dziesiątki lat obecność kłusowników i łowców myśliwskich trofeów (a także tartaków i fabryk konserw) sprawiła, że grizzly w rejonie Great Bear stały się nieliczne i płochliwe. Dziś zakładów przemysłowych już nie ma, zaprzestano też polowań na grizzly w niektórych częściach lasu deszczowego. A niedźwiedzie reagują na zmiany. – W pierwszych latach mojej pracy spotkanie niedźwiedzia grizzly to było naprawdę coś – opowiada Doug Stewart, który jako strażnik łowisk monitoruje migracje ryb w Great Bear od 35 lat. – Teraz widzi się je cały czas. Bywa, że w ciągu jednego ranka natykam się na pięć osobników. Niedźwiedzie szare radzą sobie tak dobrze, że niektórzy zastanawiają się, czy ich powrót nie pozbawia baribali dostępu do najlepszych stanowisk przy rzekach. – Tam gdzie jest grizzly, nie zobaczysz czarnego niedźwiedzia. Ani białego – zapewnia Doug Neasloss, przewodnik z ludu Kitasoo/Xai’xais. – Czarne trzymają się z daleka od grizzly. Być może zatem niedźwiedzie grizzly przyczyniły się do koncentracji genu Kermode na wyspach Princess Royal i Gribbell? – Grizzly i baribale współistnieją wszędzie oprócz tych mniejszych wysp – mówi Thomas Reimchen, biolog z University of Victoria. – Nie ma na nich dość miejsca dla grizzly. Niedźwiedzie szare potrzebują wielkich trawiastych estuariów, środowiska subalpejskiego, ogromnych obszarów, których na tych wyspach brak. Są jednak ludzkie oczy strzegące niedźwiedzi. – Tłumaczę młodym ludziom: Jeśli spotkasz niedźwiedzia ducha, nie łap za krótkofalówkę, by trąbić o tym na cały świat – mówi Helen Clifton. – Jeśli chcesz komuś powiedzieć, powiedz, że widziałeś mooksgm’ola. On pojmie, o co ci chodzi, a niedźwiedzie pozostaną bezpieczne. Naukowcy wiedzą, w jaki sposób czarne niedźwiedzie rodzą się białe. Nie są tylko pewni, dlaczego do tego dochodzi. Zjawisko to, zwane kermodyzmem, wywołuje recesywna mutacja genu MC1R, tego samego, który u ludzi ma związek z rudymi włosami i jasną skórą. Aby niedźwiedź urodził się biały, musi odziedziczyć tę mutację i po matce, i po ojcu. Sami rodzice nie muszą być biali, wystarczy, że są nosicielami recesywnej mutacji. Dlatego zdarza się, że białe niedźwiedzie rodzą się z czarnych rodziców. Na kontynentalnym wybrzeżu Kolumbii Brytyjskiej białe futro pojawia się u jednego na 40 do 100 czarnych niedźwiedzi, lecz na niektórych wyspach regionu Great Bear Rainforest cecha ta występuje częściej. Na Princess Royal jeden na dziesięć niedźwiedzi rodzi się biały, a na północ od niej, na wyspie Gribbell, stosunek ten wynosi jeden do trzech. Biolog Wayne McCrory z Towarzystwa Valhalla Wilderness nazywa Gribbell macierzystą wyspą białych baribali. Nie jest jasne, w jaki sposób powstała ta cecha. Według jednej z teorii, hipotezy „lodowcowego niedźwiedzia”, kermodyzm stanowi szczątkową adaptację z ostatniej epoki lodowcowej, która w tych stronach zakończyła się 11 tys. lat temu. W tym czasie większość dzisiejszej Kolumbii Brytyjskiej nadal skuwał lód, więc biała okrywa mogła stanowić kamuflaż. Dlaczego jednak białe futro nie zanikło po ustąpieniu lodowców? Aby dowiedzieć się czegoś więcej, wyruszam z Dougiem Neaslossem szukać niedźwiedzi na wyspie Princess Royal. – Hej, niedźwiedziu! – woła 28-letni przewodnik, wyskakując z łodzi u ujścia niewielkiej rzeczki, chociaż dookoła nie widać żadnych zwierząt. – Nie chcemy ich przestraszyć – mówi Neasloss. W kaburze na biodrze ma puszkę gazu pieprzowego, wystarczająco mocnego dla grizzly. Idąc po głazach pokrytych pąklami, rozchyla zasłonę deszczowego lasu. Pod sklepieniem drzew wszystko staje się miękkie i stłumione. Porosty skapują z gałęzi choin, żywotników i cisów. Neasloss zajmuje miejsce pod choiną i wkłada kaptur, chroniąc się przed deszczem. Mówi, że ostatnio widział tu białego baribala, ale nie ma pewności, że zwierzę znów się pojawi. Kilka minut po trzeciej wyciąga rękę, wskazując białego niedźwiedzia drepczącego po przeciwnym brzegu. Jest większy i bardziej pewny siebie niż ten, którego widziałem na wyspie Gribbell. Na brzuchu ma zwały tłuszczu. Wygląda, jakby włożył futro o dwa numery za duże. Przysiada nad sadzawką, po czym rzuca się w nią obiema łapami i wychodzi z tłustym łososiem metrowej długości. Naukowcy wykazali ostatnio, że biała okrywa niedźwiedzia ducha daje mu przewagę podczas łowienia ryb. Reimchen i Dan Klinka z University of Victoria stwierdzili, że choć po zmroku, gdy niedźwiedzie odbywają większość połowów, białe i czarne baribale odnoszą podobne sukcesy, to w ciągu dnia sprawa ma się inaczej. Białym udaje się schwytać łososie w jednej próbie na trzy, czarnym tylko w jednej czwartej przypadków. – Łososie zwracają mniejszą uwagę na białe obiekty, które widzą spod wody – domyśla się Reimchen. Być może stanowi to częściową odpowiedź na pytanie, dlaczego białe futro występuje po dziś dzień. Jeśli łosoś jest głównym źródłem tłuszczu i białka dla nadbrzeżnych niedźwiedzi, to samica może się nim objadać, gromadząc większe zapasy na zimę, co potencjalnie zwiększa liczbę młodych, które wyda na świat. Na wyspie Princess Royal deszcz nie przestaje padać, a Neasloss i ja patrzymy, jak niedźwiedź duch pochłania łososie. Gdy ryb jest dużo, miśki czasem stają się wybredne. Niektóre zjadają tylko rybie głowy. Inne rozpruwają rybom brzuchy i wysysają ikrę. Zdarzają się obżartuchy. – Kiedyś widziałem niedźwiedzia ducha, który zjadł 80 łososi za jednym razem – mówi Neasloss. Nasz baribal woli ucztować w ukryciu. Zawraca z łososiem w zębach i biegnie w górę zbocza, do jakiejś niewidocznej kryjówki. Po 20 minutach wraca, łapie następną rybę i zanosi ją do lasu. Trwa to godzinami, aż do zmroku. Bruce Barcott, 2010

The Wichita were gradually forced westward and southward by the inroads of the Osage and the Chickasaw Indians to locations on the upper Red and Brazos Rivers, where they were first known to American settlers. In 1758, the Spanish mission and Presidio of San Sabá, on a tributary of the upper Colorado River, Texas, were attacked.

Bizona najczęściej kojarzymy z amerykańską prerią, gdzie polowali na niego Indianie. Dziś króla amerykańskich nizin można oglądać na żywo w Kurozwękach. Jego hodowlą pasjonuje się Marcin Popiel. To polskie stado tatanki (oryginalna nazwa bizona w indiańskim języku lakota) stało się marką turystyczną regionu. Niestety, jak to w Polsce bywa, często sukces przekuwa się w problem. Nad kurozwęckim stadem zawisła groźba likwidacji, gdyż jak twierdzą ekolodzy, trzymany w zamkniętej hodowli bizon zagraża populacji polskiego żubra, który żyje setki kilometrów stąd. Więcej o hodowli i narastającym problemie piszemy na ss. IV–V. « ‹ 1 › » oceń artykuł
"Byłem gorylem Patricka. Piłkarze polowali na niego, a ja poprzysiągłem sobie, że będę tym, kto pojawi się na czas, żeby stanąć im na drodze. Nie mogliśmy tego tolerować. Bez Vieiry nic byśmy na boisku nie wygrali. Ludzie szybko dostrzegli, że Patrick nigdy nie prowokuje żadnych spięć, ale za to ma ostatnie słowo.
tysiak0330 zapytał(a) o 16:45 Na jakie zwierzęta polowali indianie Wielkiej Równiny wilki 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi PalmerEldritch odpowiedział(a) o 17:43 Wielkich Równin, nie "Wielkiej Równiny". Na bizony. 0 0 EKSPERTAll Rekin odpowiedział(a) o 23:07 Na bizony. 0 0 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Indianie byli ludem koczowniczym, który zazwyczaj przemieszczał się z miejsca na miejsce. Każda indiańska rodzina miała własne tipi Czym jest tipi? Jest to rodzaj namiotu, od drewnianej konstrukcji. Do pokrycia drewnianego szkieletu używano zazwyczaj skór zwierzęcych, np. bizonów. Wiele osób naprzemiennie używa zwrotu tipi i wigwam.

Polowania indywidualne – (zasiadka). po z na z na dreptaka / na ptactwo z psem. Zgodnie z definicją, zawartą w Ustawie Prawo Łowieckie z dnia 13 października 1995 r. i Rozporządzeniem Ministra Środowiska z dnia 23 marca 2005 roku, w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz, proces polowania składa się z tropienia i strzelania z myśliwskiej broni palnej, łowienia sposobami dozwolonymi zwierzyny żywej oraz łowienia zwierzyny za pomocą ptaków łowczych, za zgodą ministra właściwego do spraw środowiska. Myśliwy, w zależności od czynników zewnętrznych, takich jak: gatunek zwierzyny, pogoda czy ilość posiadanego czasu, ma do wyboru różne rodzaje polowań. Najczęściej wskazuje się dwa typy, w tym artykule zajmiemy się pierwszym z nich – polowaniami indywidualnymi. Polowania indywidualne – charakterystyka. W polowaniu indywidualnym uczestniczyć może jeden myśliwy, myśliwy z psem lub myśliwy i pomocnik, ale nie może to być naganiacz. Wprowadzone do przepisów nowelizacje, do tego typu zaliczają także polowanie na stogach na lisy, w którym bierze udział większa liczba myśliwych, jednak zastrzega się, że strzał można oddać tylko do zwierzyny, która odchodzi od stogów. Do polowania indywidualnego można przystąpić jedynie, posiadając zgodę na odstrzał gatunków, występujących na obszarze, na którym zamierza się polować – wydaje je zarządca lub dzierżawca obwodu. Każdy wyjazd musi być wpisany do księgi ewidencji pobytu myśliwych na polowaniu indywidualnym, znajdującej się na terenie obwodu łowieckiego. Za polowania indywidualne uznaje się: Czaty (zasiadka). W ten sposób poluje się na zwierzynę płową, muflony, dziki, drapieżniki, króliki, piżmaki, dzikie kaczki i gęsi oraz grzywacze. Wzbudza najmniej niepokoju w łowisku, a także pozwala na dokładny ogląd sztuki – ocenę jej wieku, kondycji, selekcyjności, łowności. Wybór tego typu, wymaga od myśliwego rozpoznania stałych przejść zwierzyny (wag) i miejsc żerowania, wymusza niejako korzystanie z ambony lub naziemnych stanowisk obserwacyjnych. Niekiedy jako miejsca zasiadki zaleca się specjalne kosze, wyplatane z wikliny, chrustu lub gałęzi. Podchód. Stosowany najczęściej podczas polowań na zwierzynę płową, muflony, dziki, piżmaki, rzadziej drapieżniki, gęsi i grzywacze. Polega na tym, że myśliwy podchodzi do zwierzyny na odległość, umożliwiającą oddanie celnego strzału. Wymaga od myśliwego dokładnego poznania łowiska, znajomości obyczajów zwierząt, wiedzy z zakresu biologii, umiejętności czytania śladów, sprawności fizycznej i dyskretnego poruszania się w terenie. Wybierając ten typ, należy cały czas obserwować zwierza i zbliżać się do niego bardzo powoli, bezszelestnie, pamiętając o tym, żeby poruszać się pod wiatr. Niezwykle przydatny przy tym rodzaju polowania jest kamuflaż, maskujący naszą obecność. Polowanie po tropie. Stosowane do polowania na zwierzynę płową, dziki i kuny. Typ ten wykorzystywany jest kiedy spadnie świeży śnieg – wyrusza się (najczęściej rano), obserwując ślady, które zwierzęta zostawiły na śniegu, a które zaprowadzą nas wprost do ich kryjówki. Polowanie z podjazdu. Stosowane do polowania na zwierzynę płową, lisy, gęsi, kaczki (podryw z łódki). Bardzo efektywne, pozwala na rozległą penetrację łowiska, wykorzystuje słabszą reakcję zwierzyny na pojazd konny niż na człowieka. Wykorzystuje się tutaj lekkie sanie lub linijkę – czterokołowy pojazd konny bez bocznych desek; zabrania się korzystania z samochodów, quadów i motorów. Polega na objechaniu łowiska, po zauważeniu zwierzyny woźnica podjeżdża możliwie najbliżej, najlepiej na odległość strzału, a myśliwy wyskakuje z pojazdu, aby zająć dogodną pozycję. Zwierzyna skupia uwagę na oddalającym się pojeździe, co umożliwia myśliwemu obserwację i pozyskanie. Strzał można oddać dopiero po tym jak pojazd zniknie z pola widzenia celu. Polowanie na wab. Najczęściej stosowane do polowania na jelenie, drapieżniki oraz kozły. Wymaga od myśliwego znajomości obyczajów zwierząt i samych technik wabienia. Polega na naśladowaniu odgłosów zwierząt lub jej ofiar w celu skłonienia ich do wyjścia z kryjówki tak, aby można było oddać strzał. Zgodnie z Dyrektywą Ptasią, podczas polowania na ptaki, nie można odtwarzać nagrań ich odgłosów ani stosować elektronicznych wabików. Polowanie z norowcami. Najczęściej stosowane do polowania na lisy, jenoty i borsuki. Jako norowce najczęściej używane są psy myśliwskie – jamniki, teriery. Ich zadaniem jest zmuszenie drapieżnika do opuszczenia kryjówki i w ten sposób ułatwienie myśliwemu jego pozyskania. Podczas tego typu polowania należy zachować bezwzględną czujność przez cały czas, nie wiadomo bowiem, kiedy zwierzyna wyskoczy z nory. Ten rodzaj polowania najlepiej sprawdza się podczas mglistych i deszczowych dni oraz w czasie cieczki lisów. Polowanie na dreptaka / na ptactwo z psem. Najczęściej poluje się w ten sposób na bażanty, kuropatwy i kaczki. Wymaga od myśliwego dobrej kondycji fizycznej oraz posiadania ułożonego psa. Pies okłada pole, wykonując stójkę, gdy zwietrzy ptaki, co daje myśliwemu szansę na podejście na odpowiednią do oddania strzału odległość. Zadaniem psa jest nie tylko tropienie ptactwa, ale także płoszenie go. Zgodnie z polskim prawem można strzelać wyłącznie do ptaków w locie i aportowanie ustrzelonych sztuk. Zapraszam do przeczytania drugiej części: polowania zbiorowe Darz Bór! About Latest Posts Związany z projektem SpyOptic od 2 lat, administrator sklepu internetowego i tester sprzętu noktowizyjnego; miłośnik podróży do krain nierozwiniętych turystycznie, bloger i aktywny uczestnik życia społeczno-politycznego; człowiek interesu na miarę XXI wieku » Rodzaje polowań » Myślistwo » O rodzajach polowań część 1 – polowanie indywidualne Powiązane posty

.
  • c55m8wp01x.pages.dev/239
  • c55m8wp01x.pages.dev/582
  • c55m8wp01x.pages.dev/364
  • c55m8wp01x.pages.dev/726
  • c55m8wp01x.pages.dev/375
  • c55m8wp01x.pages.dev/968
  • c55m8wp01x.pages.dev/475
  • c55m8wp01x.pages.dev/179
  • c55m8wp01x.pages.dev/778
  • c55m8wp01x.pages.dev/150
  • c55m8wp01x.pages.dev/499
  • c55m8wp01x.pages.dev/596
  • c55m8wp01x.pages.dev/504
  • c55m8wp01x.pages.dev/364
  • c55m8wp01x.pages.dev/103
  • polowali na niego indianie